- Na chwilę przed wyborami mówił pan, że realna w pana ocenie, jest samodzielna większość „Razem dla Świętochłowic”. To się do końca nie udało, ale wynik i tak jest niezły.
- To był scenariusz bardzo optymistyczny. Uzyskany wynik, moim zdaniem, nie jest ani spektakularnym sukcesem, ani wielką porażką. Jest po prostu przyzwoity. Wierzę, że nasi radni będą mogli teraz realizować swoje wyborcze obietnice.
- Do tego muszą mieć jednak po swojej stronie prezydenta…
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale jestem przekonany, że nasi mieszkańcy wybiorą mądrze i zagłosują na prezydenta, który ma za sobą większość w Radzie Miejskiej. Od ośmiu lat, jak dobry gospodarz, dba o miasto oraz jego rozwój. Dawid Kostempski to najlepszy wybór. Jestem co do tego przekonany.
- A Daniel Beger?
- To człowiek bez doświadczenia w zarządzaniu dużymi projektami. A takie czekają nas w ciągu najbliższych pięciu lat. Mówię o rewitalizacji stawu Kalina oraz remoncie stadionu na Skałce, czy budowie centrum przesiadkowego Mijanka. To po pierwsze. Po drugie Daniel Beger jest populistą, który niezbyt dobrze zna miasto. Nie ma też jasno sprecyzowanej jego wizji. Nie wiem też, czy ktoś, kto przez zdecydowaną większość swojego życia mieszkał kilkaset kilometrów stąd, czuje śląską specyfikę.
- Wyborcy Ruchu Ślązowów na niego nie zagłosują?
- Oni mieli swoją kandydatkę, która szła zresztą do wyborów z całkiem przyzwoitym programem. I w sumie szkoda, że to nie z nią zmierzy się urzędujący prezydent, bo mielibyśmy szansę merytorycznie podyskutować o mieście. Sonia Kwaśny, w odróżnieniu do pana Begera, dobrze zna Świętochłowice i jej niektóre postulaty, jak dziedziniec czy targowisko, to całkiem dobre pomysły. W zamian, niestety, mamy drugą turę na krzykliwe hasła i obrażające komentarze. Szkoda. Choć moim zdaniem mieszkańcy nie dadzą się na to nabrać i, jak już wspomniałem, 4 listopada wybiorą rozsądnie - zagłosują na Dawida Kostempskiego.