Jak podkreśla pielęgniarka ze Świętochłowic najtrudniejsze były pierwsze dni pandemii, bo ekipa wymazowozu nie wiedziała z czym się zetnie. Z początku także ludzie, do których przyjeżdżali byli nieufnie nastawieni, ale szybko się to zmieniło.
- Po rozmowach i przedstawieniu jak to wszystko wygląda ludzie przestali się bać. Niektórzy, gdyby mogli, to by nawet nas na kawę zaprosili. Chcą sobie z nami robić zdjęcia, żeby pokazać wnukom – mówi Izabela Szafrańska.
Na początku pandemii ekipa ze świętochłowickiego wymazowozu pobierała nawet po dwadzieścia próbek dziennie. Teraz ta liczba się zmniejszyła, ale doszedł jeszcze pukt drive thru, gdzie w maju pobrano ponad 60 wymazów. Pielęgniarka robi także wymazy personelowi medycznemu oraz pracownikom oświaty, a jej pracę finansuje miasto.
- Ta osoba sama się zgłosiła, naprawdę wykonuje bardzo ciężką pracę, z wielkim poświęceniem i oddaniem, bo to jednak było wyzwanie – podkreśla Adam Trzebińczyk, zastępca prezydenta Świętochłowic.
Izabela Szafrańska mówi, że – tak jak każdy – ma obawy przy takiej pracy, ale ma też odpowiednie zabezpieczenie i nie czuje się bohaterką.
- Po prostu to jest moja praca. Jestem pielęgniarką, zawsze są jakieś choroby. Jesteśmy cały czas podatni na różne zakażenia - tak, że to nie tylko Covid – tłumaczy pielęgniarka.
Razem z pielęgniarką ze Szpitala Powiatowego w Świętochłowicach w wymazowozie pracuje Piotr Żydek, strażak ze świętochłowickiej OSP.