Dał wycisk

Dawid Grzegorczuk: Ja, chłopak z Chropaczowa jestem Mistrzem Świata!

Pół roku temu w rozmowie z nami jeden z najbardziej uzdolnionych polskich ciężarowców w konkurencji „wyciskania sztangi leżąc” - świętochłowiczanin, Dawid Grzegorczuk na pytanie, jakie ma najbliższe plany, odpowiedział: Podium na Mistrzostwach Polski oraz wyjazd na Mistrzostwa Świata do Szwecji, aby tam powalczyć o podium. Musiał wiedzieć, co mówi, bo te plany spełniły się co do joty. W marcu wywalczył tytuł Mistrza Polski, a w maju na Mistrzostwach Świata w szwedzkim Sundsvall wywalczył tytuł Mistrza Świata juniorów do lat 18, bijąc przy tym rekord świata z wynikiem 237,5 kilograma. Mało tego, ten wynik dał mu srebro w kategorii wszechwag.

- Sundsvall to miasto portowe w północno-środkowej Szwecji nad Zatoką Botnicką. Nie za duże, ale nas zakwaterowano w pięknym hotelu z dala od centrum. Żeby coś zobaczyć albo kupić, trzeba było zdobić sobie półgodzinną wycieczkę do centrum. Ale nie po to tam pojechałem. Hala sportowa, jak w bajce, pełny „full wypas”. Na trybunach zasiadło około 600 widzów, co u nas jest niespotykane.

Z niecierpliwością czekałem na występ. Byłem dobrze przygotowany, liczono, że stanę na podium. Nie chciałem zawieść pokładanych we mnie nadziei. Na pomost wychodziłem przedostatni. Wiedziałem już jakie ciężary wyciskali konkurenci i zaordynowałem na sztangę 220 kilogramów. Wycisnąłem bez problemów. To samo zrobił zawodnik z Ukrainy i wiedziałem, że z nim stoczę bój o złoto.

W drugim podejściu „zażyczyłem” sobie 230 kilogramów i wycisnąłem, mój konkurent pięć kilogramów więcej i spalił. To samo zrobił z trzecim podejściem a ja ciężar 237,5 kilograma zaliczyłem bez problemów. Złoto i rekord świata były moje. Potem pozostał najwyższy stopień podium, medal i hymn. Gdy zagrali Mazurka Dąbrowskiego, poczułem ogromną dumę: ja, chłopak z Chropaczowa jestem Mistrzem Świata. Po zejściu z podium szybko zatelefonowałem, by podzielić się szczęściem z rodziną.

A tu zaskoczenie. Już wiedzieli, gdyż oglądali transmisję „live” w internecie. Cóż, mamy XXI wiek. Uzyskany wynik dał mi jeszcze drugie miejsce w kategorii wszechwag, ale za tę kategorię medali nie wręczali. Szkoda!

Teraz świętochłowicki siłacz ma trochę czasu, by podgonić szkolne zaległości, a za tydzień jedzie na Puchar Polski do Nasielska. Liczy tam na kolejny sukces, gdyż jak twierdzi, „złoty medal MŚ zobowiązuje”. I tak trzymać!

Tadeusz Piątkowski