Sklep miał chyba neonowy napis Delikatesy, a prowadziły do niego dwa wejścia: z lewej i prawej strony. Na podłodze ostały się jeszcze kafelki z Domu Mody. W środku były bodaj cztery kwadratowe kolumny, czy wsporniki, które obłożono lustrami. Klientów od sprzedawców oddzielały lady. Jeśli wchodziło się prawą stroną, to po prawej stronie sprzedawano przeróżne artykuły spożywcze, wyroby garmażeryjne, a na wprost mięso i wędliny. Kierując się w lewo, czyli na środku sklepu, z prawej były alkohole, a z lewej tzw. probiernia win, gdzie można było przystanąć i napić się lampki wina, ale też wody z saturatora. Idąc dalej po lewej było wspomniane drugie wejście, a na wprost artykuły, które kiedyś nazywano kolonialnymi, z kawą na czele, którą można było od razu dać do zmielenia. Po prawej zaś stronie był duży wybór słodyczy, od batoników począwszy, a na bombonierkach i czekoladzie skończywszy. Sprzedawczynie miały granatowe fartuszki, a jakiś czas nawet delikatne ni to nakrycia głowy, ni to czepki spinające włosy.
Domeną Delikatesów były zagraniczne produkty niedostępne nigdzie indziej i ich wysoka jakość. Jednym słowem: kupowali tutaj ci, którzy chcieli od jedzenia czegoś więcej. Po prostu towary w Delikatesach były wykwintne, niecodzienne, których próżno było szukać w innych sklepach. Były tam wyszukane artykuły spożywcze, dawniej zwykle sprowadzane z kolonii, a w okresie międzywojennym dostępne w sklepach zwanych kolonialnymi. Tu można było kupić greckie pomarańczowe soki w puszkach marki Dodoni (bywały też małe puszki z sokiem cytrynowym), puszkowane sardynki czy tuńczyki, kakao, a w garmażerii pięknie udekorowane sałatki typu japończyk. Krótko: były tam same delikatesy. Kolejek w nich raczej nie było, gdyż towary były tu jednak droższe. Dopiero potem asortyment stracił na atrakcyjności, a braki na rynku spowodowały, że i tu ustawiały się tzw. ogonki.
Znacznie później pojawiały się sklepy, które w nazwie miały synonimy delikatesów, czyli: specjały, frykasy, delicje, rarytasy, przysmaki, smakołyki. Tak też jest współcześnie, chociaż są też sklepy zwane Delikatesami, lecz zazwyczaj delikatesem jest tylko nazwa, bo asortyment niczym nie różni się od tego w innych sklepach. Ta odsłona dzisiejszych delikatesów oferuje najtańsze i zupełnie pospolite produkty. No cóż, słowo „delikatesy” nie jest w żaden sposób zastrzeżone i każdy może umieścić taki napis nad swoim sklepem. Jednak z prawdziwym znaczeniem tej nazwy nie ma to zbyt wiele wspólnego. Inna sprawa, to czego można się spodziewać w czasach konkurencyjności wszelakich marketów, dyskontów, czy supermarketów, które wyeliminowały małe sklepiki.
W Świętochłowicach były także drugie Delikatesy. Znajdowały się na mijance, a konkretnie przy ulicy Cmentarnej. Trudno coś powiedzieć o czasie ich powstania, o tym, czy faktycznie miały taką nazwę przed wejściem. Za to faktem jest, że mieszkańcy nazywali ten sklep Nowymi Delikatesami. Skoro zaś były nowe, to te przy ulicy Bytomskiej dostały dodatkowe określenie – stare.
Nowe Delikatesy były „podłużną kiszką” wkomponowaną w parter bloku. Oferowały różne, raczej pospolite towary spożywcze, a określenie nowe wzięło się zapewne z tego, iż był to stosunkowo nowy obiekt, tak jak to ówczesne osiedle. Nowe Delikatesy po kilku metamorfozach nadal działają jako osiedlowy sklep.
Stare Delikatesy przetrwały do początku lat 70. ubiegłego wieku. Wyburzono dom, a nierówna nawierzchnia aktualnego parkingu odsłania (w dolnej części) resztki dawnych płytek podłogowych i przypomina niegdysiejszą świetność tego miejsca.
Jeśli zaś chodzi o handel delikatesowy, czyli lukratywnymi towarami spożywczymi, to powoli się odradza, bowiem powróciły niewielkie specjalistyczne sklepy z nabiałem czy ręcznie robionymi wędlinami. Niektóre oferują towary z różnych zakątków świata, a w prawdziwych delikatesach znajdziemy na pewno więcej produktów wysokiej jakości niż w zwykłym sklepie spożywczym. Faktyczne „Delikatesy chcą przede wszystkim zdobywać klienta lepszą jakością swoich produktów, lepszym wystrojem sklepu oraz faktem, że robienie zakupów w delikatesach jest zdecydowanie bardziej ekskluzywne”, a my przecież lubimy „szpanować”.
(map)
Fotografia pochodzi z portalu swietochlowice.fotopolska.eu