Jednak po kolei. Przed wojną Huta Florian nie prowadziła żadnej szkoły zawodowej dla absolwentów podstawówki. Dopiero w okresie wojny utworzono na terenie huty Lehrwerkstatt. „Lewera”, jak ją nazywali uczniowie, była na terenie huty w specjalnie przystosowanym budynku, gdzie na parterze były warsztaty: ślusarki, elektryczny, mechaniczny oraz kuźnia. Szkoła była trzyletnia, mundurkami były kombinezony robocze z naszytymi belkami oznaczającymi rok nauki. Teorię przyswajali uczniowie dwa razy w tygodniu w budynku szkoły podstawowej na Zgodzie. To właśnie uczniowie „Lewery” oraz jej nauczyciele stanowili potem zalążek Gimnazjum Przemysłowego.
W 1945 r. przy Hucie Florian zorganizowano warsztaty uczniowskie
Po wyjściu Niemców z terenu Świętochłowic, życie powoli się normowało. Jednym z przejawów było reaktywowanie szkolnictwa i powolne uruchamianie przemysłu. Tu rychło się jednak okazało, że brakuje fachowców. Tak więc w marcu 1945 roku Związek Metalowców przy Hucie Florian zorganizował warsztaty uczniowskie, gdzie pod kierunkiem instruktorów uczyło się różnych zawodów około 130 słuchaczy w wieku od 15 do 18 lat. Szkołę umieszczono w specjalnie przystosowanym baraku, a prowadzono zajęcia na wydziałach: mechanicznym, elektrycznym, budowlanym, hutniczym. Nauczycielami byli pracownicy inżynieryjno-techniczni huty.
Pierwszy rok miał formę skróconą do trzech miesięcy. Z nowym rokiem szkolnym 1945/46 w Świętochłowicach uruchomiono też trzy szkoły powszechne dla dorosłych, a przy nich kursy dla analfabetów. Jedna ze szkół mieściła się najpierw w SP 6, a od 1960 roku w SP 4. Nowością było też otwarcie, 14 września 1945 roku, 3-letniej Dokształcającej Szkoły Przemysłowej na poziomie gimnazjalnym. Placówka najpierw działała jako tzw. Przysposobienie Przemysłowe, a właściwy program zaczęła realizować dopiero od 1 stycznia 1946 roku. Przyjmowano młodzież, która pracowała w hucie i miała ukończoną siódmą klasę szkoły powszechnej. Zajęcia odbywały się w popularnej i sprawdzonej formie 3 + 3, czyli trzy dni praktyki w zakładzie, trzy dni zajęć lekcyjnych w szkole.
Ponieważ poziom szkoły nie był wysoki, dlatego wiosną roku 1947 utworzono 3-letnie Gimnazjum Przemysłowe, którego absolwenci mogli kontynuować naukę w 2-letnim Liceum Przemysłowym i zdobyć tytuł technika. Przy okazji należy jeszcze dodać, że w 1947 roku utworzono Szkolę Przysposobienia Przemysłowego. Nauka trwała tam tylko rok, a głównym celem było przyuczenie do zawodu.
Cztery dni lekcji i dwa dni praktyk
Uczniowie Gimnazjum Przemysłowego mieli cztery dni zajęć teoretycznych w szkole i dwa dni praktyki w zakładzie. Program obejmował: język polski i rosyjski, matematykę, fizykę z maszynoznawstwem, chemię, geografię gospodarczą, historię, naukę o Polsce i świecie współczesnym, religię, śpiew, wychowanie fizyczne, przysposobienie wojskowe (po powołaniu Powszechnej Organizacji Służba Polsce przedmiot nazywał się Służba Polsce), technologia zawodowa, materiałoznawstwo, rysunek zawodowy, organizacja przedsiębiorstw, higiena, kalkulacja i zajęcia zawodowe. Huta wystarała się o ciemnobrunatny drelich, z którego uszyto uczniom bluzy w stylu angielskich mundurów. Były też czapki: ośmiokątne szaroniebieskie z zielonym otokiem, srebrnym sznurem i czarnym lakierowanym daszkiem.
Absolwenci Gimnazjum Przemysłowego z uznaniem wspominają swych byłych nauczycieli. Należeli do nich uczący przedmiotów teoretycznych: Jan Heller (dyrektor), Maria Hellerowa, Roman Ptaszyk, Franciszek Wirski, Kazimierz Góralczyk, Henryk Kozłowski, Kazimierz Wierzbiczak, Bolesław Ptaszyk, Władysław Gorlas, Zygmunt Koszuta, ks. Franciszek Konieczny, ks. Paweł Lubos oraz zapomniani z imienia: Skuza, Łagan, Kubik, Noworyta. Natomiast nauczycielami zawodu byli: Wiktor Stosz, Jan Czenskowski, Leon Lenart, Emil Pastuszka, Paweł Gorzawski oraz Świerk, Herzog, Jankowski.
Z rozrzewnieniem dawni uczniowie myślą o pracownikach administracji i obsługi szkoły. Szczególnie utkwiła im w pamięci sekretarka Ewa Fryc, księgowa Irena Gongor, goniec Maria Krzempek oraz kalkulator Kazimierz Wierzbiczak. Paweł Kowaliński wspomina, że w szkole prężnie funkcjonowała biblioteka z całkiem pokaźnym zbiorem książek, co w tych czasach było rzadkością. Organizowano wyjścia do teatru, operetki, powstały dwa chóry rewelersów, zawiązała się szkolna orkiestra, organizowano kursy tańca towarzyskiego, kursy żeglarskie, działały też przedmiotowe kółka zainteresowań.
Szkolnictwo się zmieniało. Od roku 1950 szkoły przemysłowe oraz gimnazja przemysłowe przekształcono w trzyletnie szkoły zawodowe, które przygotowywały wykwalifikowanych robotników. Z kolei w miejsce liceów przemysłowych powstały trzyletnie technika dla osób po ukończeniu trzyletniej szkoły zawodowej. W roku 1952 zaczęto otwierać wieczorowe i zaoczne technika dla pracujących. Natomiast w roku 1957 Huta Florian otwarła 3-letnią Zasadniczą Szkołę Zawodową dla Pracujących.
Mury szkoły opuściło 162 fachowców
Gimnazjum Przemysłowe Huty Florian istniało zaledwie siedem lat (1945-1952). Mury tej placówki opuściło 162 dobrze wyszkolonych fachowców, a wielu z nich stało się później filarami nauki, podporą myśli technicznej w zakładach przemysłowych. Podobno najstarszy dinozaur to Asilisaurus. Zatem takimi dinozaurami dawnego Gimnazjum Przemysłowego Huty Florian są żyjący trzej absolwenci z roku 1949: Paweł Kowaliński (ur. 15 I 1931), Brunon Widuch (ur. 4 X 1929) i Augustyn Smolorz (12 VII 1931). Wtedy tzw. małą maturą kończyli Gimnazjum Przemysłowe w grupie 30 absolwentów. Zgodnie z założeniami zdobyli też tytuł czeladnika w zawodzie ślusarz lub tokarz. Nie zachowały się zdjęcia z lat szkolnych, a jedną z nielicznych pamiątek przypominających Gimnazjum Przemysłowe Huty Florian jest publikowane tu świadectwo ukończenia tej szkoły.
Paweł Kowaliński mimo upływu 74 lat od ukończenia szkoły wciąż ciepło wspomina swą wychowawczynię Marię Hellerową, (zwana Helińska), która dbała o kulturalną edukację swych wychowanków. „Zawsze fascynowało mnie morze, więc po zetknięciu się na Mazurach z przedstawicielem Ligi Morskiej, postanowiłem założyć takie Koło w Świętochłowicach, uzyskałem też patent żeglarski. Potem, po różnych perturbacjach, dostałem się do Państwowego Liceum Budownictwa Okrętowego, która prócz wykształcenia dawała mi wtedy cały wikt i opierunek. Odsłużyłem wojsko, zacząłem studia na Politechnice Gdańskiej, a skończyłem je na Politechnice Śląskiej, ożeniłem się i znalazłem się w ZUT Zgoda w rodzinnym mieście. Pracowałem w dziale Głównego Technologa, a w roku 1978 zostałem delegowany do Oddziału Nadzoru Montażowego Silników Okrętowych przy Stoczni Gdańskiej. Zajmowałem się nadzorem montażu na statkach silników z naszej Zgody. W tym charakterze pracowałem też w stoczniach w Szwecji, Turcji, Rumunii oraz Niemczech. Jednak wszystkie te dokonania, osiągnięcia miały swój początek w szkole, w Gimnazjum Przemysłowym, które mnie ukształtowało” – wspominał z rozrzewnieniem w czasie czerwcowego spotkania byłych pracowników ZUT Zgoda.
(map)
Może Cię zainteresować:
W Hucie Florian grali. Historia zakładowej orkiestry
Może Cię zainteresować: