Historia kolejowych dworców i stacji Świętochłowice
Czym są dworce kolejowe można się przekonać odwiedzając takowe choćby w Paryżu czy Lwowie. Zabytkowy charakter wielu z nich łączony jest z funkcjonalnością, nowoczesnością. Większość polskich dworców kolejowych została zrujnowana, jak i wiele innych rzeczy, spraw, przez czas socjalizmu. Czy ktoś może sobie wyobrazić, że na dworcu w Świętochłowicach, Chorzowie Batorym był bufet, czysta poczekalnia? Ano tak było…
To było święto!
Zaczęło się wszystko 15 XI roku 1845, kiedy do Świętochłowic wjechał pierwszy pociąg. Wzbudzał nie tylko sensację, ale i panikę. Znany, acz zapomniany historyk Kazimierz Popiołek napisał: „Każdy kto tylko mógł spieszył z miasta do Świętochłowic wozem, końmi, piechotą, a także z sąsiednich wsi i miejscowości przybyły tysiące. (...) Kiedy w oddali pojawił się sapiąc i szumiąc pociąg, kiedy zbliżył się otulony chmurą dymu, kiedy rozległ się gwizd i dźwięk dzwonka i pociąg wjechał na dworzec kolejowy, wtedy podniósł się powszechny krzyk radości. Było po prostu tak, jak gdyby odczuwano, że rozmach tych potężnych kół niesie z sobą przewrót przestarzałych poglądów i spraw. Podziwiano uwieńczoną lokomotywę, z wysokim przedpotopowym kominem. Otoczono wagony i wdrapywano się na nie, oglądano dotykano wnętrza.”
Jeden na całą okolicę
Było tak dlatego, iż Świętochłowice miały swój dworzec, który zgodnie z trochę późniejszą nazwą („Königshütte in Schwientochlowitz”) miał obsługiwać te dwie gminy. Było to efektem decyzji z roku 1842, gdy postanowiono, że kolej z Wrocławia przebiegać będzie przez Opole, Gliwice, Świętochłowice do Mysłowic. W 1841 roku rozpoczęto pertraktacje dotyczące wykupu gruntów od właścicieli, przez których działki miała przebiegać trasa kolei. Ze strony kolei prowadził je radca Kuh, a posiadaczami działek byli: karczmarz Loebel Schweitzer, Bialas, Geron, Glodek, Buchalla, Bloch i dominium. Do roku 1846 kolejowa spółka wykupiła 23 morgi ziemi za sumę 1762 talarów.
Ten pierwszy dworzec znajdował się na terenie dzisiejszej bazy Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Lokalowej. Ta stacja kolejowa była pierwszym tego typu obiektem w okolicy i obsługiwała mieszkańców (podaję polskie nazwy) Rudy, Nowego Bytomia, Mikołowa, Hajduk Wielkich, Królewskiej Huty i Bytomia. Rajcy tego ostatniego miasta nie zgodzili się na poprowadzenie linii kolejowej przez ich gminę, gdyż kolej odebrałaby pracę wozakom, czyli furmanom. Dalsze budynki stacyjne w Świętochłowicach – ekspedycja i magazyn oraz urządzenia do załadunku węgla i wody – wybudowane w kolejnych latach, znajdowały się po przeciwnej stronie torów łącznie z mieszkalną Kolonią Dworcową (Bahnhofskolonie) wybudowaną dla pracowników kolei i ich rodzin.
Bahnhof Schwientochlowitz
Doprowadzono też drogę dojazdową do dworca, którego budynek był piętrowy i miał neoklasyczny styl z fasadą zwieńczoną małym tympanonem. Od początku też w pobliżu działała poczta i telegraf. Po wybudowaniu dworca w Królewskiej Hucie, w roku 1873 nazwę świętochłowickiej stacji zmieniono na Bahnhof Schwientochlowitz, zaś siedem lat później całą Kolonię włączono do gminy Górne Hajduki. Dodajmy, że teren wokół dworca był początkowo bardzo pożądanym miejscem do zamieszkania, gdyż pociąg był atrakcją, więc były tu drogie mieszkania i chętnie odwiedzane, elitarne restauracje z miejscami hotelowymi. Jednak w miarę upływu lat atrakcja stała się utrapieniem i kolonia podupadała.
Jak się wtedy podróżowało?
Warunki podróżowania odbiegały od obecnych. Istniały początkowo IV klasy. W klasie I były przedziały dla sześciu osób, miękkie fotele i oszklone drzwi (przejazd do Wrocławia kosztował 95 srebrnych groszy). Druga klasa kosztowała 70 srebrnych groszy, trzecia 45 srebrnych groszy. Zaś klasa IV (wprowadzona od 1 VI 1858 roku dla najuboższych) to były odkryte wagony z miejscami stojącymi. Podróż z Wrocławia do Świętochłowic (kursowały codziennie dwie pary pociągów osobowych i jedna osobowo-towarowych) trwała 8 godzin i 30 minut (osobowy), pośpieszny zaś w 1847 roku jechał 6,5 godziny, a potem 5 godzin i 20 minut.
Skoro mowa o szybkości podróżowania, to taka mała dygresja. Otóż był taki pociąg, który nazywał się Fliegender Schlesier, czyli Latający Ślązak, nazywany też Latającym Pieronem. Zaczął kursować między Berlinem a Bytomiem 15 maja 1936 roku. Podróż z Berlina do stacji końcowej w Bytomiu trwała 4 godziny 25 minut (około 510 km). Dla porównania: w roku 2012 pociągi ekspresowe EuroCity na pokonanie analogicznej trasy Katowice – Berlin potrzebowały 7 godzin i 46 minut – bowiem stan torów na znacznej części trasy nie pozwalał na rozwijanie dostatecznej prędkości, problemem była także dwukrotna zmiana lokomotyw. Względy te spowodowały późniejszą likwidację połączenia. Z kolei w 2019 roku elektryczny zespół trakcyjny należący do samorządu województwa opolskiego pobił rekord czasu przejazdu Latającego Ślązakana odcinku Opole - Wrocław, który wynosił 39 minut i pokonał trasę w 36 minut!
Nie tylko dworzec, ale i parowozownia
Wróćmy jednak do czasów pierwszego dworca w Świętochłowicach. Pasażerów do stacji dowoziły prywatne i państwowe (pocztowe) dyliżanse, dorożki, a nawet furmanki. W latach 1848-1849 powstała szosa (tzw. akcyjna) prowadząca do dworca, czyli obecna chorzowska ulica Wolności. Z Bytomia zaś kursowały od 1857 roku dorożki z firmy Gutmanna (przejazd nimi kosztował 7 groszy).
Dworzec świętochłowicki już od 1847 rozdzielał się na część osobową i towarową. Resztki tego drugiego zachowały się po koniec 2002 roku przy obecnej ul. Hajduki (przed wejściem do tunelu), zaś u zbiegu ul. Wojska Polskiego i Hajduki, koła wiaduktu, była po rok bodaj 2016 stara parowozownia z 1879 roku. Była, jak na ówczesne, czasy bardzo nowoczesna i funkcjonalna. Wszak to właśnie w Świętochłowicach kończył swój bieg pociąg z Wrocławia. Dopiero po kilku latach doprowadzono go do Chorzowa i Katowic.
Sama parowozownia miała osiem stanowisk, noclegownię oraz obrotnicę kolejową. Straciła na znaczeniu, kiedy to wybudowano większą w Katowicach. Nim ją zlikwidowano mieścił się tam magazyn paliw ciekłych oraz smarów. Potem obiekt niszczał, a w lutym 2015 roku wybuchł w nim pożar, który dokonał zniszczeń wnętrza, a głównie wcześniej odremontowanego dachu.
Warto dodać, że przy ulicy Tunelowej, przed samym tunelem po prawej przy torach była wieża zaopatrująca lokomotywy w wodę. Stała tam po lata 70. ubiegłego wieku, a wyburzono ją w czasie stawiania nowego mostu na skrzyżowaniu torów linii Gliwice-Katowice i Chorzów Batory-Chorzów Miasto. Stary most przez wiele lat był plombowany w miejscach pęknięć związanych ze szkodami górniczymi. Potem zaplanowano budowę tzw. Kolei Regionalnej. Przystąpiono do wzmocnienia poszerzonego nasypu kolejowego, stawiano wysokie betonowe mury oporowe, wyburzono kamienice i budynki gospodarcze stojące za blisko linii kolejowej, no i wieżę wodną, a także perony ziemne dawnego dworca. Dodajmy jeszcze, że dawny tunel był krótszy, a dokąd sięgał widać kiedy się zejdzie do jego wnętrza, gdyż ściany są inne.
Ten, który znamy - stał 90 lat
Pierwszy dworzec pełnił swą funkcję do 1 X 1913 roku. W międzyczasie (w roku 1912) zmieniono układ kolejowy i oddano nową stację przy obecnej ul. Dworcowej. Odbiór nastąpił 25 IX 1913 roku. Stacja kolejowa przeznaczona była do odprawy pasażerów, bagaży, przesyłek ekspresowych. W pobliże dworca przeniesiono pocztę (obecna pizzeria), a w 1924 roku zezwolono, aby w zabudowaniach stacji prowadzić wyszynk alkoholu. Natomiast stary dworzec zszedł do rangi dworca towarowego, a ów przystanek osobowy, czyli dworzec, wyburzono w listopadzie 2003 roku. Plany do terenu przed nim były różne, ale na nich się skończyło.
Dodajmy, że po wkroczeniu do Świętochłowic Sowietów tory kolejowe przebudowano do wymaganej w ZSRR szerokości 1524 mm. Na naszym obszarze, z uwagi na to, iż biegły tu dwa tory poszerzono jeden (drugi miał normalny wymiar 1435). Szlak służył najpierw do zaopatrywania frontu, a później do przewozu tzw. zdobyczy wojennej oraz wywózki Polaków ze Śląska w głąb państwa sowieckiego. Te szerokie torowisko zlikwidowano dopiero około 1947 roku.
(map)