Przypomnijmy, że zamknięcie polskich szkół było jednym z pierwszych posunięć tak Niemców, jak i Rosjan na okupowanych przez siebie ziemiach. Zamknięto szkoły, a za tym szły aresztowania polskich nauczycieli, a do najgłośniejszych należało uwięzienie (6 XI 1939 roku) kilkuset naukowców krakowskich i wywiezienie większości z nich do obozu w Sachsenhausen. Podobny los spotkał profesorów Uniwersytetu we Lwowie, którzy zostali 4 XI 1941 roku rozstrzelani przez hitlerowców po wkroczeniu Niemców do tego miasta.
Z chwilą wybuchu II wojny światowej na terenie obecnych Świętochłowic było 16 szkół powszechnych, do których uczęszczało 6492 uczniów, a pracowało 170 nauczycieli. Czynne były przedszkola (4 w Świętochłowicach, po jednym w Chropaczowie i Lipinach). Po wkroczeniu Niemców placówki te stały się niemieckimi. Jeszcze w sierpniu 1939 roku w Szkole V w Lipinach kwaterowali ochotnicy Powstańczej Samoobrony Narodowej, a do 3 września w gabinecie kierownika szkoły rezydował komendant Sztabu Samoobrony.
Świętochłowickie szkoły w czasie okupacji
Niemcy weszli do Lipin 3 września i szybko zrobili selekcję, tak wśród dzieci, jak i książek. Większość zasobów bibliotek została zniszczona. Podobnie książki z chropaczowskich podstawówek zostały wyrzucone na plac szkolny, tworząc swoisty stos, który przez parę dni był tak pozostawiony i obserwowany czy nikt nie sięgnie po jakąś książkę. Dopiero po paru dobach został ostentacyjnie spalony. Było to działanie mające na celu osłabienie ducha narodowego i demonstrację siły okupanta. Dzieci zostały podzielone i nie było już, jak wcześniej, klas koedukacyjnych, a tylko żeńskie i męskie, np. w dawnej Szkole nr III (później SP16) były tylko dziewczęta.
W czasie okupacji Niemcy zlikwidowali Szkołę nr I przy obecnej ulicy Łagiewnickiej (tę najstarszą), zamieniając klasy szkolne na mieszkania dla wysiedlonych rodzin. Z mieszkań bardziej reprezentacyjnych stworzono lokale dla rodzin członków Volksbundu. W Szkole VI w Świętochłowicach zorganizowano koszary. Świętochłowicka Szkoła IV (do sierpnia 1939 roku kierował nią Franciszek Miśkiewicz) przeznaczona była dla „lepszych dzieci”, czyli przyjmowano tylko tych uczniów, których rodzice przyznawali się do niemieckich korzeni lub posiadali obywatelstwo niemieckie, a potem odpowiednią grupę Volkslisty. W czasie wojny naukę podjęło tu 822 dzieci. W Lipinach rok szkolny wznowiono w październiku 1939 roku, mniej więcej w tym samym czasie w Chropaczowie i Świętochłowicach.
Tajna Organizacja Nauczycielska
Na niektórych terenach okupowanej Polski już jesienią 1939 przystąpiono do tajnego nauczania, a wielką pomoc okazywali tu inspektorzy – Polacy, których Niemcy zazwyczaj nie mieli kim zastąpić i pozostawili na dotychczasowych stanowiskach. W końcu października 1939 roku z inicjatywy przedwojennego prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego Zygmunta Nowickiego powstała Tajna Organizacja Nauczycielska (TON), czyli najbardziej prężna konspiracyjna instytucja tworząca tajne nauczanie.
Niemcy w grudniu 1939 roku uruchomili szkoły powszechne, lecz wciąż zakazywali nauczania w szkołach średnich i wyższych. Polska młodzież pozbawiona była możliwości nauki szkolnej, a także wszelkich rozrywek typowych dla okresu pokoju. Zaczęto więc, jak nigdy przedtem, szukać możliwości uczenia się w inny sposób. Tak więc polskie lekcje dla dzieci, młodzieży szkół średnich, a także wyższych organizowano w mieszkaniach nauczycieli, uczniów, w piwnicach, na strychach, a nawet na cmentarzach. Konspiracyjnie działający nauczyciele główny nacisk kładli na geografię i historię. Spotykano się na niewielkich „kompletach”, a słuchacze robili notatki w ten sposób, by okupant, który często przeprowadzał rewizje, nie domyślił się, że teksty zapisów są zakazane.
Na Górnym Śląsku początki tajnej oświaty sięgają roku 1940, a zajmowało się nią Śląskie Biuro Informacji i Propagandy (potem Śląskie Biuro Szkolne). Tajne nauczanie na Śląsku oparte było o tzw. przydziały pracy, czyli swoiste programy nauczania. Wręczano je uczniom, a dokumenty poświadczają, iż korzystali z nich także świętochłowiczanie. Uczono się więc głównie samodzielnie, a nauczyciele później sprawdzali nabyte w ten sposób wiadomości i umiejętności. Bardziej tradycyjnie uczyły się jednak młodsze dzieci.
Tajne nauczanie w Świętochłowicach
Na „lekcje” w Świętochłowicach uczęszczali także młodzi ludzie z miast ościennych, a głównie z Chorzowa, gdyż wielu nauczycieli zamieszkałych w Świętochłowicach przed wojną zawodowo związanych było z Chorzowem. Do takich pedagogów zaliczyć możemy Agnieszkę i Annę Zając. Zaś ich uczniami były m.in. córki Stanisława Wallisa. Nauczycielki te mieszkały przy obecnej ulicy Katowickiej 9.
Nauczycieli nie było dużo, gdyż wielu opuściło swe rodzinne miejscowości, inni podjęli wyczerpującą pracę fizyczną, niektórzy trafili do obozów koncentracyjnych (np. Bernard Gawlik, Stanisława Gąsior, Jadwiga Bawolska, Emanuel Skorupa), jeszcze innych kierowano na przymusowe roboty w Rzeszy (np. Franciszek Miśkiewicz), a niektórzy walczyli na frontach wojny, włączyli się w ruch oporu.
Jednak byli też tacy, co tajnie uczyli, jak np. wspomniane już Anna Zając (po mężu Stosz) i jej siostra Agnieszka oraz ich ojciec Antoni Zając oraz Jan Skiba, Edward Wierzbiczak w Świętochłowicach, a Adam Gwoździński, Konstanty Stasiuk, Wawrzyniec Świtała, Władysław Czarnik, Zofia Jendrulek, Tadeusz Rączka, Wanda Szustakiewicz, Stanisława Malisz w innych rejonach kraju, gdzie rzucił ich los, a głównie na terenie Generalnej Guberni.
W tajne nauczanie włączali się też mieszkańcy Świętochłowic, którzy mieli wiedzę i świadomość oraz umiejętność dzielenie się tym z innymi (np. Edward Brzozowski oraz ordynator szpitala w Piekarach Śląskich Tadeusz Paczuła, który prowadził tajne lekcje języka polskiego oraz historii). Także sama młodzież organizowała tajne komplety, które odbywały się w mieszkaniach uczestników. Taka grupa młodych ludzi została, na skutek denuncjacji, aresztowana 9 II 1940 roku. Zatrzymano wtedy m.in. braci Paczułów, Siwych, Ziajów, Orlińskiego, Widerę.
Wiemy też, że młodzi świętochłowiczanie chodzili na zajęcia do Marii Hoffman nauczycielki z Hajduk, działaczki plebiscytowej i uczestniczki powstań śląskich. Prowadziła ona taką formę nauczania od maja 1940 roku do końca wojny. Znała dobrze język niemiecki i dzięki temu organizowała tajną naukę pod pretekstem korepetycji z języka niemieckiego, gdyż ucząca się u niej młodzież uczęszczała do szkoły niemieckiej. Hoffman posługiwała się przedwojennymi podręcznikami do szkoły powszechnej, które udało jej się zachować. Nauczycielka ta uczyła języka polskiego, historii, geografii Polski, religii i rachunków. Zajęcia odbywały się w wymiarze 3 godzin dziennie w jej mieszkaniu oraz w domu dr. Marcinka w Chorzowie, którego dwaj synowie także korzystali z tej formy nauki.
Charakter, zasięg i formy działania tajnego nauczania określała wspomniana Tajna Organizacja Nauczycielska. Dla terenów Śląska ośrodkiem kierowniczym był Kraków, gdzie znalazło schronienie wielu nauczycieli ze Śląska. Kierownikiem tego ośrodka był Jan Smoleń, były nauczyciel Polskiego Gimnazjum w Bytomiu. Już od jesieni 1939 roku nauczyciele, głównie z Krakowa, przysyłali w rodzinne strony na Śląsku skrypty z różnych przedmiotów. Na skutek zwiększonego nadzoru policyjnego akcję przerwano. Nie zaprzestali jednak nauczania nieliczni pozostali tu nauczyciele. W końcu okupant organizował tzw. Lehreraktion, czyli zatrzymywania nauczycieli. Jeśli udowodniono im przynależność lub współdziałanie z tajnymi organizacjami – groziła im śmierć lub wysłanie do obozu koncentracyjnego.
O wielkim zaangażowania uczniów i pedagogów w tę formę nauki świadczą wyniki powojennych egzaminów weryfikujących poziom wiedzy, a także egzaminy maturalne, jak też wiadomości i umiejętności zaobserwowane przez uczących na lekcjach w szkołach powojennych. Zauważono, że zdecydowanie lepszy poziom prezentowali ci, którzy w czasie okupacji korzystali z tajnego nauczania.
Tak więc w czasach II wojny światowej ryzykowali nauczyciele i ich uczniowie, lecz swoisty pęd do wiedzy, nauki, chęć przeciwstawienia się w ten sposób okupantowi – brały górę nad strachem.
(map)
Może Cię zainteresować:
W Świętochłowicach też chodziło się na dyskoteki
Może Cię zainteresować: