Gra o tron?

Miał być polityczno-towarzyski skandal, jest niesmak po nieudolnej próbie manipulacji wymiarem sprawiedliwości i opinią publiczną. Prokuratura umorzyła dochodzenie w sprawie rzekomego zatrudnienia w świętochłowickim magistracie niańki dla dziecka Dawida Kostempskiego, prezydenta miasta. Za rok odbędą się wybory samorządowe. Wszystko wskazuje na to, że haki z rękawa i afery z kapelusza, staną się znakiem firmowym wyścigu o prezydencki fotel w Świętochłowicach.

Pierwsza „afera” wybuchła kilka miesięcy temu na jednym z portali internetowych. Autor opisał sytuację sprzed 16 lat. Dawid Kostempski, wtedy uczeń trzeciej klasy liceum, uczestniczył w wypadku drogowym, który zakończył się tragicznie. Obecny prezydent Świętochłowic nie był kierowcą, lecz pasażerem samochodu i nie miał wpływu na dramatyczny przebieg tamtych zdarzeń. Krótko po ujawnieniu tych faktów, na portalu pojawił się kolejny news, który miał zdyskredytować Kostempskiego. Według internetowych rewelacji, opiekunka dziecka prezydenta miała dostać „lewy” etat w świętochłowickim magistracie.

- Mam dziwne przeczucie, że „sprawa opiekunki” to jedynie wierzchołek góry lodowej, która niczym hałda nad toksycznym stawem Kalina, który za miliony złotych próbuje zrewitalizować Kostempski, wyłania się z mgły toksycznych oparów - w barokowym stylu komentował autor tych sensacyjnych informacji.

Póki co, góra lodowa utknęła gdzieś we mgle albo się roztopiła z powodu ocieplenia klimatu.

Historia o wypadku z 1997 roku, nie dostarczyła paliwa przeciwnikom Kostempskiego.

Wydarzeniem sprzed 16 lat od razu zainteresował się „Fakt”. Ale nawet bezlitosny w takich sytuacjach tabloid, zajął się sprawą w sposób obiektywny. Natomiast temat, rzekomej niani trafił nie tylko do mediów, ale zajęły się nim także organy ścigania, bo zarzut wydawał się poważny.

Niestety, inicjatorzy całej tej absurdalnej intrygi, muszą poczuć się rozczarowani. Jak się dowiedzieliśmy, kilka dni temu prokuratura umorzyła czynności wyjaśniające. Nikomu nie postawiono zarzutów. Wśród świętochłowiczan sprawa żyje jednak nadal. Ukazał się nawet folderek reklamowy, mający przypominać gazetę, w którym opublikowano sławny w niektórych kręgach artykuł z Internetu pod tytułem „S.O.S. Czy Kostempski sobie poradzi?”. Niech każdy sobie sam odpowie na to pytanie.

Trudno mieć pretensje do autora, że chce pisać o sprawach - jego zdaniem - sensacyjnych. Internet jest darmowy i pojemny. W sieci funkcjonuje niezliczona liczba portali, stron, blogów, forów dyskusyjnych. W tłumie internetowych dziennikarzy ciężko jest błysnąć i przyciągnąć uwagę czytelników. Temat prezydenta Kostempskiego pozwolił autorowi przeżyć swoje pięć minut w Internecie.

Bardziej intrygująca jest natomiast kwestia: kto inspiruje dziennikarza, nie mającego nic wspólnego ze Świętochłowicami, do zajęcia się tym miastem?

Za rok odbędą się wybory samorządowe. Internet aż huczy od spekulacji na temat ewentualnych kandydatów do prezydenckiego stołka w Świętochłowicach. Nie ma nic złego w chęci przejęcia władzy w mieście. Demokracja daje nawet prosty przepis, jak zrealizować taki cel. Wystarczy stworzyć ciekawy program dla miasta, znaleźć ludzi gotowych go zrealizować, a na koniec przekonać do swoich racji wyborców. Można też iść na skróty. Starym sposobem, wypróbowanym w polskim „piekiełku”, jest obrzucenie rywala medialną gnojówką. Trzeba jednak uważać, bo to jest broń obosieczna. Źle wycelowana może nie dolecieć do adresata, ale rzucający ubabrze sobie ręce po łokcie.
Jerzy Filar