Jak Śląsk czekał na Boże Narodzenie 100 lat temu? Zajrzeliśmy do starych gazet. „Na pieczeń świąteczną: dobry drób i dziczyzna”

Jak bardzo Boże Narodzenie w czasach naszych przodków sprzed kilku pokoleń różniło się od naszego? Co jedli i pili przy wigilijnych stołach? Jakimi obdarowywali się prezentami i co najbardziej zajmowało ich przed stu laty? Rąbka tajemnicy uchylają nam gazety z grudnia 1921 r. Zobaczmy, o czym pisały...

NAC
Choinka w Katowicach

100 lat temu, w grudniu, kończył się rok, który był jednym z najważniejszych i najtrudniejszych w śląskiej historii: rok 1921. Pozostawił za Ślązakami plebiscyt, trzecie powstanie i postanowienia mocarstw o podziale Górnego Śląska między Niemcy a Polskę. Były to postanowienia brzemienne w skutki i choć spełniały nadzieje wielu tysięcy Ślązaków marzących o życiu w Polsce, to całe setki tysięcy innych Ślązaków w czarnych barwach widziały swą przyszłość w miejscowościach, gdzie się urodzili i żyli, a które wskutek politycznych decyzji przypadły nie temu państwu, z którym wiązało ich wychowanie, światopogląd i uczucia.

To był trudny czas dla Śląska

Mimo więc tego, że granica, która miała przeciąć Górny Śląsk nie została jeszcze ostatecznie wytyczona (Rada Ambasadorów nakreśliła ją w październiku 1921, ale komisja delimitacyjna pracowała jeszcze nad jej szczegółowym przebiegiem), niejedna rodzina podjęła już decyzję o emigracji do Niemiec lub do Polski, albo też poważnie się nad tym zastanawiała. A nie były to łatwe decyzje. Niemcy zmagały się z problemami po przegranej wojnie – prócz politycznych, ze szczególnie doskwierającymi gospodarczymi. Ale i polska ekonomia ledwo zipiała, osłabiona latami wojny i kosztami scalania w jednym państwie trzech odrębnych dotąd organizmów gospodarczych.

Działania wojenne okaleczyły niejedną rodzinę. Ojcowie ginęli na frontach lub wracali z nich kalekami. Matki, dzieci i seniorzy padali ofiarą głodu i chorób. Tym groźniejszych, im większe było niedożywienie organizmu, wynikłe z wojennej blokady Niemiec, a więc dotykających przede wszystkim uboższe warstwy. Czy niemiecka gospodarka, dodatkowo przytłoczona reparacjami dla zwycięskich mocarstw, wstanie z kolan, a jeśli tak - jak długo potrwa, nim to nastąpi? Czy Polska okaże się rajem dla Ślązaków, jakiego wizje malowano im przed plebiscytem? Wielu z nich, wychowanych w duchu polskim, święcie w to wierzyło, ale na te i tym podobne pytania odpowiedź miała dopiero przynieść przyszłość…

Tylko że – i może was to zdziwi – 100 lat temu, w grudniu 1921, wcale nie to wszystko było dla naszych przodków najważniejsze. Serio! Gdyż, podobnie jak dziś, najbardziej liczyło się tu i teraz, a Górny Śląsk dotknął właśnie lokalny wprawdzie, ale przez to wcale nie mniej dotkliwy dla jego mieszkańców kataklizm.

Latające dachy, czyli grudniowy atak żywiołu

„Burzę z gradem mieliśmy w ubiegłą niedzielę – opisywała to ówczesna gazeta. – W godzinach popołudniowych zapanowały egipskie ciemności, rozjaśnione od czasu do czasu błyskawicą. Grad i śnieg okryły ziemię białą szafą, lecz ta powłoka niedługo się utrzymała, gdyż natychmiast zamieniała się w wodę”.

Niezwykła anomalia pogodowa w niedzielę, 18 grudnia 1921 - nawet obecnie, świadomi dokonujących się na naszych oczach zmian klimatu, taką burzę uznalibyśmy za coś niebywałego - dała się we znaki wielu miejscowościom regionu, niezależnie od tego, po której stronie przyszłej granicy się znalazły. Ucierpiały między innymi Katowice: „Zawierucha niedzielna wyrządziła w okolicy wielkie szkody” - raportował jeden z dzienników. „Ze wszystkich stron powiatu nadchodzą wiadomości o zerwaniu dachów z licznych domów mieszkalnych, tudzież o zniszczeniu przewodów elektrycznych oraz drutów telegraficznych i telefonicznych”.

Burza zdewastowała też zabudowę Kochłowic (obecnie należących do Rudy Śląskiej, wtedy jeszcze wsi w katowickim powiecie). „W niedzielę wieczorem przechodziła nad naszą wioską straszna burza, połączona z grzmotem i błyskawicą oraz wielka wichura, przy czym powstały wielkie szkody w budynkach. Dachy kościoła i domów zostały bardzo uszkodzona. Kupiec Antoni Hajduk ponosi wielką szkodę. Wichura zerwała z jego domu część dachu, który runął na ulicę, na szczęście nie kalecząc nikogo. Nadto zerwała wichura dach z domów Szymona Wyciślika, Fr. Fryca i Aleksy”.

Spustoszenia we wsi

Wśród miejscowości dotkniętych żywiołem były też Nowe Hajduki (dziś Chorzów IV): „Zawierucha niedzielna wyrządziła tu znaczne szkody. Domy nr. 39 i 42 zostały poważnie uszkodzone; części dachów spadły z hukiem na ulicę. Inny gospodarz poniósł bardzo wielkie szkody; zawierucha zrzuciła cały dach z jego domu” – donosił reporter. W Królewskiej Hucie „grom uderzył w budynek ewangelickiej szkoły przy ulicy Gneisenaua podczas zawieruchy (...), lecz nie zapalił. Natomiast uszkodził dość znacznie dach budynku szkolnego”.

Ucierpiał też Orzegów (wtedy wieś, dziś część Rudy Śląskiej): „Niedzielna wichura wyrządziła także u nas poważne szkody. Wieczorem około godz. 6. został zerwany dach pewnego domu przy ulicy Dworcowej i uniesiony na ulicę Cesarza, gdzie spadł z ogromną siłą na dom nr 1. W tej chwili siedziała przy oknie pewna lokatorka z dwuletnim dzieckiem. Od siły uderzenia upadła na ziemię, a z nią także dalsze troje dzieci stojące w pobliżu matki. Syn, dawniejszy uczestnik wojny światowej, człowiek chorowity, dostał napadów kurczowych. Straż gminna zajęła się niezwłocznie usunięciem niebezpieczeństwa. Niemniej w innych częściach wsi zauważyć można spustoszenia. Przewody elektryczne oraz druty telegraficzne i telefoniczne są prawie wszędzie pozrywane. We wsi panują egipskie ciemności”.

W Gliwicach powiało grozą

Na (świętochłowickiej dziś) Zgodzie „został zerwany dach z pewnego trzypiętrowego domu i rzucony na ulicę. Tor kolejki ulicznej (czyli tramwaju, przyp. red.) został zupełnie zatarasowany; ruch utrzymywano przez przesiadanie”. W Gliwicach również powiało (dosłownie) grozą. „W niedzielę szalała przez cały dzień olbrzymia burza, która wyrządziła w mieście znaczne szkody. Z domu przy Löchstr. 5 został zerwany dach.

W składzie rzeźnika Sichy wyleciała wielka szyba okna wystawowego. Kilka szyb wyleciało również z okien w składzie Barascha. Połączenie telefoniczne i telegraficzne zostało przerwane”. Niewykluczone, że „orkaniczna burza” spowodowała tam groźny wypadek. „W bezprzytomnym stanie znaleziono przy dworcu, w pobliżu mostu kolejowego robotnika Pawła Kamuselę z Łabęd. Stwierdzono kilka ciężkich ran w głowie, wobec czego odstawiono go do lecznicy. Niszczycielski żywioł uderzył też w Pyskowice. „Z pewnego domu w pobliżu dworca zerwała dach, a nadto uszkodziła mury. Nie obeszło się także bez ofiar. Pewnej kobiecie z ulicy Toszeckiej spadła na głowę dachówka i okaleczyła ją ciężko. Okaleczoną kobietę odstawiono do lecznicy, atoli jest mało nadziei utrzymania jej przy życiu”.

Burza srożyła się też w kilku dalszych wsiach. „W Biskupicach zostały zerwane dachy z dwu, w Pawłowie także z dwu a ostatecznie w Bielszowicach, gdzie burza wyrządziła największe szkody, z trzech domów. Nadto w Bielszowicach uderzył grom do pewnego domu, lecz nie wyrządził na szczęście żadnej szkody”. Ucierpiały także okolice Koźla: „Zawierucha, jaka srożyła się w niedzielę, wyrządziła w mieście wprawdzie mało szkody, za to tym więcej w powiecie. W licznych wypadkach zostały pozrywane dachy z budynków jak np. w Kobyłkach, Kłodnicy i w innych miejscowościach”.

Mieszkanie nie dla każdego. Jak tu się żenić?

Na niespodziewanym pokazie nieposkromionej potęgi sił natury i jego długo odczuwanych skutkach nie kończyły się zmartwienia Ślązaków w grudniu 1921 roku. W najbliższej przyszłości czekało ich to, co i nas. Podwyżki. W Katowicach powszechne oburzenie wywołała informacja o drastycznym podniesieniu cen komunikacji publicznej – bilety tramwajowe poszły w górę o 70-90 procent. Od 1 stycznia 1922 r. zdrożeć też miały bilety popularnych kolejek wąskotorowych.

W Berlinie „Rada Państwa zatwierdziła prawo o podwyższeniu należności za rozmowy telefoniczne, tak samo za przesyłki pocztowe. Rozmowy telefoniczne będą od Nowego Roku o 80% droższe”. Podniesienie swoich cen zapowiadały też gazety (usprawiedliwiając się: „Do podwyższenia abonamentu zmusiły nas: przede wszystkim wysokie ceny, które za papier płacić musimy, wyższe zarobki pracowników i drożyzna wszelkich materiałów do wydawania gazet potrzebnych”) i zachęcając do wytrwania przy prenumeracie („Szanownych Czytelników prosimy o poparcie w tych trudnych czasach i punktualne zapłacenie abonamentu”).

To tylko niektóre z całej gamy podwyżek cen, a na podwyżkach się nie kończyło. Wśród innych problemów, nękających zwłaszcza ludzi młodych i niezamożnych, był brak mieszkań. O własne, wygodne komunalne lokum nie było bowiem łatwo. „Urząd mieszkaniowy przydzielać będzie dla nieżonatych i niezamężnych tylko jeden pokój” – ogłosili katowiccy urzędnicy. „Wyjątki uwzględnione będą tylko wtenczas, o ile wymaga to zawód poszukującego pomieszkanie, np. lekarzy, adwokatów itp. Małżeństwa młode nie otrzymają żadnego mieszkania, jeżeli mąż liczy poniżej lat 25. Jeden pokój i kuchnię otrzymają młode małżeństwa, jeżeli mąż liczy 25 do 30 lat, ponad tymi latami 2 pokoje i kuchnię. Rodziny do 4 osób otrzymują z zasady 3 pokoje 1 kuchnię, większe rodziny nie więcej jak 5 pokoi. Służba lub też inne osoby, zatrudnione w domostwie, nie otrzymują żadnego pomieszkania”. „Z ogłoszenia urzędu mieszkaniowego wynika, że miasto Katowice chwyciło się radykalnego sposobu - racjonowania mieszkań. Jedną nieprzyjemność przynosi rozporządzenie; kawalerowie niżej 25 lat nie będą się mogli żenić” – komentowała prasa.

Co na wigilijny stół i co pod choinkę?

Mimo wszystkich problemów i obaw, w miarę zbliżania się Wigilii Bożego Narodzenia coraz ważniejsze stawały się przygotowania do świąt. Wiedzieli o tym dobrze wydawcy prasy oraz handlowcy, którzy jak na wyścigi zamieszczali na jej łamach świąteczne reklamy sklepów i towarów. Na przykładzie „Górnośląskiego składu handlowego delikatesów, kawy i herbaty” Maxa Grosskreuza, mieszczącego się przy ul. Dyrekcyjnej 5 w Katowicach, dowiadujemy się, co 100 lat temu cieszyło się największą popularnością na wigilijnych i świątecznych stołach.

W sklepie była kawa, herbata oraz kakao, nie brakowało i rozmaitych specjałów na świąteczny stół. „Na pieczeń świąteczną: dobry drób i dziczyzna, w ciągu tygodnia: szczupaki, sandacze i różne ryby morskie”. Klienci mogli też zaopatrzyć spiżarnie w „kiełbasy kulmbachskie i turyngskie, szynki,surowe i gotowane, kiełbaski w puszkach, ozory peklowane, pasztety z wątroby gęsiej, konserwy rybie. A także „dobre gatunki sera., solone rogalki, pumernikel, dobre konfitury owocowe (tangermündzkie), konserwy z owoców i z jarzyn”. Poza żywnością u Grosskreuza oferowano też ozdoby i świeczki na choinki. Choinki zdobiły bowiem liczne domy i mieszkania, a nawet przestrzeń publiczną, podobnie jak dziś.

Praktyczne podarki gwiazdkowe

Podobnie jak i dziś, w domach szykowano mnóstwo własnych wypieków, do których przygotowania kupowano orzechy laskowe, rodzynki drobne, zwykłe i sułtanki, mak, korzenie, mąka („Kaiserauszug“ z Obergräditz) i cukier. Ale do nabycia były też gotowe słodycze: „czekolady, konfekty, orzechy włoskie, migdały, figi oraz wielki wybór pierników: norymberskich, nyskich, lipnickich i münsterberskich”. „Jak najlepsze i do podarków masowych stosowne” – zapewniał sklep. W segmencie słodkich i nie tylko prezentów oferował też „gustownie ułożone koszyczki z delikates, pakunki w puszkach. A do tego wyroby tytoniowe, czyli cygara i papierosy”, a także („Specjalnie tanio” – podkreślano) „dobre wina reńskie, mozelskie, czerwone, południowe i musujące”. Ponadto „wielkie zapasy wszystkich likierów, punszów, rumów, araków i koniaku”.

Z kolei „Praktyczne podarki gwiazdkowe” proponują Bracia Barasch, czyli jeden z największych domów handlowych ówczesnych Katowic (mieścił się przy dzisiejszej 3 Maja pod numerem 9). A co jest praktyczne w grudniu 1922? Nie będziemy zbytnio zdziwieni, gdyż to co i dziś: odzież i galanteria. „Szkarpetki” dla panów (i to jaki wybór: codzienne szare, przeciw potom - to chyba coś jak dziś sportowe, mocne wełniane, z włosia wielbłąda oraz czarne trwałe, te już prawie dwa razy droższe niż codzienne), damskie pończochy (od bawełnianych po jedwabne, nylon DuPont zaproponuje i zawojuje nim świat dopiero od roku 1940) i pończochy dla dzieci, koszule, kalesony, spódnice, majtki, swetry, czapki, rękawiczki, chusteczki, krawaty (te „na bal”), szale (i na bal, i do teatru). I co tylko jeszcze chcecie, aż po torebki (od śniadaniowych po wizytowe, poprzez do podróży, po perłowe).

U Braci Barasch znajdziecie wszystko. Porcelana i fajans (w tym serwisy do kawy), artykuły do gospodarstwa, towary z drzewa. I zabawki, a jakże („Nasza wystawa zabawek godna jest widzenia”). Zaś przez ostatnie trzy przedświąteczne dni – promocja, 10% rabatu” na między innymi wózki do lalek, stancje do lalek, meble do lalek oraz lalki towarzyskie. Rzecz jasna, u Baraschów kupimy także sanki.

Promocje na buty i… mapy Niemiec

Reklamuje się i konkurencja, Bracia Markus (sklepy w Katowicach, Królewskiej Hucie, Zabrzu i Gliwicach), polecając „ciepłe towary zimowe szczególnie tanio”. Są to między innymi: trykotowe koszule i gacie, koszule kożuszkowe (gacie też), majtki dla pań i dzieci, a także „upiększenia do włosów oraz broszki i łańcuszki na szyję”. Promocji jest w tych dniach więcej, także na buty. Dom obuwia Max Pollack & Co. (Poprzeczna 17-19) „aż do soboty 24 grudnia włącznie sprzedaje wielkie zapasy obuwia po znacznie zaniżonych cenach”.

Zaś księgarnia „Górnoślązaka” zachęca do zakupu kart świątecznych i noworocznych w wielkim wyborze oraz mapy Niemiec „z odgraniczeniem odpadłych części kraju jak również Górnego Śląska do Polski i innych państw” (to chyba jednak nie jest najlepszy pomysł na nastrojowy prezent, jako że przebieg nowej granicy na Śląsku nie satysfakcjonuje ani strony polskiej, ani niemieckiej). Poleca również między innymi telegramy narodowe, książki do nabożeństwa, powieściowe, historyczne, sztuki teatralne, słowniczki w rozmaitych językach, śpiewniczki narodowe Barańskiego z nutami, pocztówki narodowe, religijne i światowe, elementarze, biblijki, katechizmy, oznaki narodowe („jako to: orzełki, broszki, sztandarki, girlandy, lampiony, nalepki, oznaki i kokardy dla Towarzystw itd.”). A także biusty (spokojnie, chodzi o popiersia) Kościuszki, Poniatowskiego, Słowackiego, Mickiewicza, Sienkiewicza i Szopena.

Tymczasem Ebeco-Werke Erich Bernhard & Co. (Grundmańska, czyli Grundmanstrasse, dziś 3 Maja 34) „na Gwiazdkę poleca praktyczne artykuły podarkowe”. Co wśród nich? Skrzypce koncertowe i dla uczniów, mandoliny, lutnie, gitary, cytry akordowe i koncertowe, organki ustne i „harmonijki do ciągnięcia”. Oraz hit – gramofony z tubą i bez tuby, „nadzwyczaj tanio, ponieważ własnej fabrykacyi”. I do tego – nowość – płyty („odgłosowe”, jak je nazywano), niemieckie i polskie w wielkim wyborze! Ponadto maszyny do szycia do użytku domowego i zawodowe oraz rowery... „także własnej fabrykacyi”. Miejmy nadzieję, że ta lokalna produkcja zaspokajała wymagania śląskich cyklistów.

Gminny socjal. Ameryka też chce pomóc Ślązakom

Niestety, nie każdego będzie stać na szumnie reklamowane w gazetach luksusy. Najbiedniejszym pozostaje liczyć na wsparcie socjalne ze strony władz lokalnych. Gminy zrobią, co mogą, to znaczy tyle, na ile je stać. W Szarleju „z zapasów gminnego składu żywności przydzielono na Gwiazdkę: dla dzieci do 2 lat 2 funty grysiku po 3.20 mk. i 3 funty cukru po 4.20 mk. za funt; dla dzieci do 6 lat: 2 funty cukru po 4.20 mk. za funt; dla starców ponad 70 lat: 2 funty grysiku po 3.20 mk. 2 funty cukru po 4.20 mk. za funt. Nadto sprzedawana będzie wyborna mąka pszenna. Na każdą osobę przypada funt mąki za 3.70 mk. Także biedni otrzymają podarki na Gwiazdkę; gmina przeznaczyła dla nich pewną ilość artykułów spożywczych oraz dary pieniężne”. „Tanią żywnością na Gwiazdkę” (cukier, sacharyna, biała mąka pszenna, mleko kondensowane) wspiera też potrzebujących Orzegów.

W Goduli nieco inaczej. „Tutejszy Związek św. Wincentego rozdał „na dzieciątko" pomiędzy ubogich 4000 marek i 1750 centnarów węgla. 60 wdów otrzymało zapomogi po 50 albo 100 mk., a 75 wdowom dostarczono po 10 centnarów węgla z bezpłatnym dowozem”. „Serdeczne „Bóg zapłać!” wszystkim dobrodziejom Związku św. Wincentego, szczególnie Państwu Szaffgotszowemu” - podkreślają władze gminy. Przemysłowcy, jak von Schaffgotschowie, w Boże Narodzenie nieraz wykazują się dobroczynnością. Tak jest np. na Borsigu w powiecie zabrzańskim, gdzie „właściciele tutejszych zakładów hutniczych przekazali 200 tysięcy marek na zapomogi gwiazdkowe dla inwalidów, wdów i sierót”.

Wreszcie jest też piękny wobec Ślązaków gest amerykańskiej Polonii, która zorganizowała „Wielki kiermasz gwiazdkowy na Górny Śląsk” „Weterani armii polskiej w Ameryce - okręg na stan Illinois i Indiana, uważają za swój najświętszy obowiązek przyczynić się także do zasilenia skromnych funduszów Komitetu górnośląskiego” – donosi Dziennik Chicagoski. „Chcemy wam przyjść z pomocą drodzy Bracia Ślązacy. Sami jesteśmy biedni i dlatego nie możemy spieszyć z datkami pieniężnymi, ale chcemy Wam oddać na usługi nasze siły i pracę. Postanowiliśmy urządzić wielki kiermasz gwiazdkowy w najbliższym czasie i w tym celu powołać do współpracy całe nasze patriotyczne wychodźstwo w Chicago”.

„Zabłysły pierwsze gwiazdy...”

I wreszcie Wigilia! Zadziwiające, jak bardzo słowa wydrukowane w gazecie sprzed wieku, brzmią uniwersalnie, pozostając nadal aktualne:

„Zabłysły pierwsze gwiazdy na niebie, nadszedł wieczór wigilijny. Nie jest to wieczór taki powszedni, zwyczajny, jakich bywa w roku wiele, jest on inny. Nasze skromne chaty wiejskie, dworki szlacheckie, a nawet gmachy w miastach większych jaśniej są dzisiaj oświetlone i inaczej jakoś wyglądają. W powietrzu czuć inne tchnienie, czuć jakąś radość i wesele. Wszystko jest inne, wszystko nowe. Ludzie zapominają o troskach i bólach, zapominają o waśniach i wspólnych niechęciach ku sobie. Wszystkie serca jedną przejęte są myślą, wszystkie serca niosą po całej ziemi, jak długa i szeroka, jedną radosną pieśń rozśpiewanych dusz tysięcy: „Bóg się rodzi”. Wszystkie dłonie wyciągają się do siebie z uściskiem bratnim i serdecznym życzeniem „daj nam Boże”.