Dawniej dziewczynki ubierano w skromne sukienki. Fotografie z okresu międzywojennego nie wymagają komentarza. Po wojnie nie było butików, więc sukienki przygotowywały krawcowe. Szyto je na miarę, ale były bardzo stonowane, z elementami koronki, często z długimi rękawami, z długością za kolano. Sukienki dodatkowo ozdabiano naszywanym symbolem hostii, ozdobionym asparagusem lub barwinkiem. Do tego białe podkolanówki, potem nastały rajstopy, i białe buty oraz wianek na głowie. Wianki przygotowywano głównie ze świeżych kwiatów lub mirtu. Chłopcy szli do pierwszej komunii najczęściej w ciemnych garniturkach. Dziewczynom fryzury robiła mama, nikt nawet nie myślał by pójść do fryzjera.
Jednak otwarcie się na świat spowodowało zmiany. Jeszcze w latach 90. królowały alby, czyli jednakowe, białe stroje dla chłopców i dziewczynek, które miały zwrócić uwagę na sens całego sakramentu, a nie wygląd. Potem zaczął pojawiać się indywidualny strój, co sprawiło, że dziewczynki czasami przypominały panny młode i w sumie wyglądały raczej karykaturalnie. Wrażenie to potęgowały wymyślne fryzury i takież dodatki do stroju.
Komunijne prezenty
Zmieniły się też prezenty. Dawniej nie wszystko było tak dostępne jak obecnie. Ludzie inaczej podchodzili do kwestii materialnych, ciesząc się z tego co mają. Upominki były tylko miłym dodatkiem, więc charakteryzowały się skromnością. Był czas, gdy dominowały książki, potem zegarki, następnie tzw. rowery średnie, czyli coś pośredniego między tym dla dorosłych, a rowerkiem dla dzieci. Później zaczęto dawać pieniądze, odtwarzacze muzyki, czy biżuterię. „Dziś być może niektórych dziwią takie prezenty jak quady, longboardy, drony czy inne tego typu sprzęty. Dla jednych to lekka przesada, dla innych zaś wymarzony prezent. Na szczęście wśród całego tego komunijnego szaleństwa są jeszcze tacy, którzy bardziej skupiają się na samej istocie uroczystości, a nie kwestiach materialnych” – pisała Katarzyna Antos.
„Po uroczystości w kościele gości proszono na rodzinny obiad. Dawniej zapraszano tylko chrzestnych, ale później komunia przerodziła się w przyjęcia, organizowane nie tylko w domach, ale w restauracjach czy domach przyjęć. Zapraszano znaczniej więcej gości, co oczywiście wiązało się z kosztami. Współcześnie odchodzi się od wielkich przyjęć, na rzecz rodzinnego obiadu z bliskimi. Nawet jeśli odbywa się on w lokalu, jest pozbawiony całego blichtru, zupełnie zbędnego. Ważne, by dzieci rozumiały, że nie mają znaczenia prezenty czy strojne stroje, ale coś znacznie bardziej cennego.”
Od następnego dnia po pierwszej komunii świętej rozpoczynał się tzw. biały tydzień, który obligował dzieci do codziennego uczestnictwa (w komunijnym stroju) w nabożeństwie.
„Świecka komunia” w PRL
Nie wszyscy wiedzą, że w okresie PRL-u, w ramach walki państwa z Kościołem była też „świecka komunia”. Było to pasowanie na młodzika i oznaczało czas wkroczenie dziecka w okres młodzieńczy. Uroczystość polegała na złożeniu przez młodych ludzi ślubowania i wręczeniu rodzicom listów gratulacyjnych za wzorowe wychowanie. Czy szły za tym jakieś profity, czy była domowa uroczystość? Nie wiemy, ale można sądzić, że tak.
Owa świecka komunia była efektem programowej laicyzacji społeczeństwa. Pewno starsi czytelnicy pamiętają, jak to w latach 60. ubiegłego wieku wycofano religię ze szkół, co było efektem przyjęcia przez Sejm (15 lipca 1961 roku) stosownej ustawy. Faktycznie to już od 1945 roku religia była przedmiotem nadobowiązkowym. Komunistyczne władze działały planowo „począwszy od sekularyzacji przestrzeni życia publicznego, a kończąc na eliminowaniu pierwiastka religijnego ze świadomości jednostki. Przedstawiły procedury przejmowania wartości społecznych i rytów religii chrześcijańskiej w celu budowania nowej, świeckiej, antyreligijnej obrzędowości i obyczajowości oraz laickiej kultury świętowania, służących afirmacji ustroju socjalistycznego” – pisały Łucja Marek i Monika Bortlik-Dźwierzyńska w książce „Za Marksem bez Boga. Laicyzacja życia społecznego w Polsce w latach 1945–1989”.
Wracając do religii w szkole, to praktycznie usunięto ją z większości placówek oświatowych już kilka lat wcześniej, bo w roku szkolnym 1955/56. Potem wróciła wraz z „odwilżą” po Październiku '56. Była krótko, bo „rok później wznowiono zabiegi mające na celu jej definitywne usunięcie. Naciskano również na rodziców, którzy składali deklaracje uczestnictwa ich pociech w katechezie, by tego nie robili. Jeśli jednak zdecydowali się, to często te dokumenty „gubiły się” w tajemniczych okolicznościach. Nadużywano przepisów dotyczących tworzenia świeckich klas i szkół” – przekonują autorki. Według stanu na 1 maja 1961 roku religia nie była już obecna w 82% szkół miejskich i 75% szkół wiejskich.
Świeckie uroczystości zamiast kościelnych
Prócz usunięcia religii ze szkół pojawiła się tendencja zastępowania uroczystości kościelnych świeckimi, jak wspomniany już obrzęd pasowania na młodzika jako alternatywa dla pierwszej komunii świętej. Ułożono nawet „10 przykazań” oraz szereg innych zaleceń moralnych dla dzieci w różnym wieku. Obsesyjnie podchodzono też do świeckości na wyjazdach kolonijnych, pilnowano by dzieci nie uczestniczyły w formach kultu religijnego.
Za rządów Gierka te procesy nie zostały zahamowane, ale przybrały bardziej dyskretną postać. „Pojawiło się wtedy mnóstwo świąt, podczas których przemycane były treści ideologiczne. W szczególności rozbudowano obrzędowość zawodową: niemal każdy zawód miał swoje święto - nie tylko, górnicy czy hutnicy, ale też np. działacze kultury”. Wiarę w Boga próbowano zastąpić ideologią marksistowsko-leninowską, a nowa komunistyczna obrzędowość była wzorowana na obrzędowości religijnej. U części społeczeństwa udało się zaszczepić nowe zwyczaje, a niektórzy uczestniczyli w obrzędach świeckich i kościelnych.
Ponieważ rytm życia Polaków wyznaczały w dużym stopniu obrzędy religijne, głównie związane z sakramentami, więc komuniści postanowili zastąpić je świętami laickimi, wymiar duchowy wypełniając treściami ideologicznymi, czasem też ludowymi. „W 1946 r. wszedł w życie dekret wprowadzający świeckie prawo uniezależniające państwową rejestrację ślubów, narodzin i zgonów od obrzędów religijnych. Był to ważny krok ku sekularyzacji życia społecznego, bowiem urzędy stanu cywilnego stały się narzędziem odciągania obywateli od praktyk religijnych. Ponieważ miały one zastąpić kościoły, umieszczano je w reprezentacyjnych lokalach – ratuszach, pałacach czy eleganckich kamienicach. Zatrudniano w nich urzędników, mających być odpowiednikami księży. A zamiast obrzędów religijnych zapewniano uroczystą oprawę. Komunię św. – pasowaniem na młodzika, a bierzmowanie pasowaniem na obywatela”.
Powrót do dawnej tradycji
Obecnie mamy powrót do dawnej tradycji: coraz częściej do pierwszej komunii dzieci przystępują w albach. W niektórych parafiach rodzice decydują się na wspólny zakup strojów, tak by nikt nie czuł się poszkodowany. Ujednolicony ubiór pozwala uniknąć różnic wynikających ze stanu majątkowego rodzin. Można więc powiedzieć, że wraca rozsądek.
Dodajmy jeszcze, że dla dzieci, które nie przystępują do pierwszej komunii świętej proponuje się uroczystości alternatywne. Anna Olejniczak wspomina o postrzyżynach i zaplecinach, które nawiązują do dawnych słowiańskich zwyczajów. Pierwsze dotyczyło chłopców, którzy mieli „po raz pierwszy obcinane włosy, co było symbolem przejścia spod opieki matki, pod ojcowską (męską) kuratelę.” Z kolei dziewczynkom matki „uroczyście splatały pierwszy warkocz, a głowę dekorowano wiankiem z kwiatów lub ziół, (…) dziewczynka stawała się panną, pomagającą matce i uczącą się od niej. (…) Odtworzenie tego dawnego rytuału, choćby ze względu na wiele analogii (wiek, biały strój, przyjęcie) wydaje się najlepszą alternatywą dla niekatolickich rodziców” – uważała autorka.
(map)
Może Cię zainteresować:
Zgoda znów miejscem niezgody. Chodzi o opis makiety obozu
Może Cię zainteresować: