Władze Świętochłowic podpisały umowę na oczyszczenie stawu Kalina. Jeden z portali napisał, że po tej decyzji mieszkańcy mogą odetchnąć z ulgą. Na pewno tak, choć jest w tym też haczyk.
Mieszkańcy już dwa razy oddychali z ulgą z powodu Kaliny i nic z tego nie wyszło.
Liczymy jednak, że tym razem w przypadku uśpionej bomby ekologicznej na Zgodzie, sprawdzi się przysłowie, że do trzech razy sztuka. Całkowity koszt rozbrojenia Kaliny wynosi 69 mln zł. W ramach tej inwestycji zostanie zrekultywowany teren o powierzchni ponad dziewięciu hektarów. Powstanie bariera wokół podstawy hałdy wraz z drenażem. Zostanie usunięty i unieszkodliwiony osad denny wydobyty ze stawu. Nowe życie dostanie też teren wokół zbiornika. Pojawi się zieleń i obiekty małej architektury, przeznaczone do rekreacji mieszkańców. Brzmi nieźle, ale podobny tekst opublikowaliśmy już w 2014 roku na łamach „Naszej Gazety - Świętochłowice”. Przypomnijmy, że miasto po raz pierwszy pozyskało wówczas unijną dotację na oczyszczenie toksycznego zbiornika. Ogłoszono przetarg i zgodnie z przepisami wybrano najtańszą ofertę.
Niestety, szybko się okazało, że zadanie przerosło wykonawcę.
Pojawiły się problemy z rozliczeniami, terminami, jakością pracy. W efekcie, wykonawca zszedł z placu budowy, a sprawa wylądowała w sądzie. Niestety, przepadła też szansa na skorzystanie z unijnej dotacji. Przepisy nie pozwalają, aby w takiej sytuacji w awaryjnym trybie ściągnąć inną firmę. W tej sytuacji opracowano kolejny plan oczyszczenia i przywrócenia do życia stawu Kalina oraz jego okolic. Miasto zwróciło się o dofinansowanie projektu do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Fundusz nie miał żadnych zastrzeżeń i pozytywnie ocenił wniosek. W sumie na rozbrojenie największej w regionie bomby ekologicznej, Świętochłowice dostały 68 mln zł. Do tej pory wszystko było O’K. Schody pojawiły się przy wyłanianiu wykonawcy.
W 2018 roku ogłoszono przetarg, ale nie został rozstrzygnięty, ponieważ nie zgłosiła się żadna firma.
Wygląda to tak, jakby miasto miało do tej pory problem z prawidłowym wyłonieniem wykonawcy dla tej wielkiej - jak na świętochłowickie warunki - inwestycji. W 2014 roku przygotowano warunki przetargowe w taki sposób, że zgłosiła się firma, która chciała relatywnie mało pieniędzy, ale nie sprostała zadaniu. Za drugim podejściem magistrat postanowił dmuchać na zimne i tak zaostrzył kryteria, że nie było chętnych do tej roboty. Prezydent Daniel Beger zapewnia, że uniknął błędów poprzednika i trzecie podejście do Kaliny będzie tym ostatnim.
Opozycja mówi: pożyjemy, zobaczymy.
Jednym z zagrożeń dla tej inwestycji na pewno jest czas. Środki unijne, zgodnie z perspektywą finansową, powinny być wydatkowane w latach 2014-2020, ale rozliczenie już zrealizowanych zadań można zamknąć do 2023 roku. Musi się na to zgodzić instytucja zarządzająca, w tym wypadku NFOŚiGW. Prezydent Daniel Beger zapewnia, że stosowny aneks do umowy został już podpisany. Mimo wszystko, trzeba patrzeć w kalendarz, aby nie przegapić terminów. Urząd Miejski wyłonił już inżyniera kontraktu. To obowiązkowy, profesjonalny podmiot, który ma czuwać nad poprawną realizacją. Jak się jednak okazuje, nadzór inwestorski będzie kosztował dwukrotnie więcej niż gmina planowała - ponad 2,9 miliona złotych. Nie wiemy też, jak zakończą się przepychanki magistratu z Regionalną Izbą Obrachunkową o tegoroczny budżet. Jak wiemy, RIO zakwestionowała plan finansowy dla miasta przygotowany przez prezydenta Begera. Przy realizacji tak dużych inwestycji budżet musi być czysty i zapięty na ostatni guzik. Tymczasem wciąż istnieje realna groźba, że RIO przejmie finansowe stery w mieście. Póki co, bądźmy optymistami i liczmy na to, że za dwa - trzy lata Kalina stanie się ulubionym miejscem spacerowym dla świętochłowiczan. (bl)