Miasto ogłosiło w tej sprawie już kolejny przetarg. Nowa limuzyna kosztowała 200 tys. zł. Teraz cena wywoławcza wynosi 125 tys. zł i nie zanosi na to, aby ktoś chciał tyle dać. Mieszkańcy różnie komentują inicjatywę prezydenta. Jedni chwalą go za szukanie oszczędności. Inni widzą w tym tani populizm. Prezydent musi przecież czymś jeździć. Ze względu na reprezentacyjną funkcję i liczbę przemierzanych codziennie kilometrów, powinien korzystać z samochodu dobrego i bezpiecznego. Tanie miasto nie musi oznaczać dziadowskiego miasta.