W trakcie jednego z wakacyjnych wojaży zwróciła moją uwagę para młodych ludzi, jak się okazało – małżeństwo. On – rudy, piegowaty brodacz z dużym tatuażem na łydce, ona – niewysoka brunetka z licznymi tatuażami. Gdy zagadałem i zapytałem, co oznaczają i dlaczego jest ich takie mnóstwo, chętnie udzieliła informacji, z których wynikało, że powodem jest zademonstrowanie oryginalności, no i (w jej mniemaniu) piękna. Widać było, że jest osobą zbuntowaną, co zgadza się z badaniami, które wykazały, że osoby z tatuażami charakteryzują się większą agresją słowną, złością oraz buntem niż osoby bez tatuaży.
Tatuaż źle się kojarzył
To skłoniło mnie do poczytania na temat tatuażu. Dowiedziałem się, że polega na wprowadzeniu tuszu do skóry, aby zmienić jej pigment. Mnie, jako przedstawicielowi starszego pokolenia, tatuaż kojarzył się ze środowiskiem marginesu społecznego, bowiem przez stulecia w Europie i Ameryce tatuaż uważany był za tabu dozwolone jedynie w subkulturze więziennej oraz światku przestępczym. Pamiętam pracownika u mojego ojca, który miał wytatuowaną kropkę między palcem wskazującym a kciukiem, co oznaczało, że był złodziejem, zaś na drugiej ręce, na nadgarstku miał pięć kropek, co informowało o tzw. odsiadce. Nie był już człowiekiem młodym, więc starawy też był jego tatuaż: sinawy i trochę „rozjechany” na starczej już skórze.
Oczywiście, przed wielu, wielu laty, mnie też tatuaż fascynował, a to za sprawą przeczytanych książek, czy oglądanych filmów, których bohaterowie, najczęściej plemienni wojowie lub groźni piraci obficie byli wytatuowani.
Tatuaż znany jest od wieków. Trakowie tatuowali dzieci z szanowanych rodzin, natomiast u Daków tatuowano niewolników. Grecy tatuowanie ciała na swoje tereny zapożyczyli od Persów, a stosowali go do oznaczania niewolników i kryminalistów, na wypadek próby ucieczki, zaś u Rzymian tatuaże nanoszono skazańcom na twarz lub inną część ciała. Być może, że pojawiały się także w rzymskim wojsku. W 787 r. papież Hadrian I zakazał tatuowania ciała, a w świecie chrześcijańskim pojawił się ponownie dopiero w XIX wieku.
Moda na tatuaże
Obecnie, od dłuższego już czasu, mamy modę, wręcz obsesję na tatuowanie się, i to wśród kobiet oraz mężczyzn. Jedni preferują jeden, często niewielki tatuaż i to umieszczony w miejscu widocznym, a jednak dyskretnym. Inni są wręcz „obsypani” wszelakimi wzorami, elementami. Tu przypomniała mi się pewna wykładowczyni z moich studenckich czasów. W środowisku akademickim nazywana była Choinką. Najpierw myślałem, że to jej panieńskie nazwisko, lecz za sprawą kąśliwych koleżanek dowiedziałem się, że chodziło o to, iż pani ta uwielbiała wszelką biżuterię, którą się bezkrytycznie obwieszała i tym samym przypominała choinkę bożonarodzeniową przystrojoną różnymi, oczywiście w nadmiarze, świecidełkami.
Niedawno w jednej z galerii handlowych zobaczyłem dziewczynę w wieku trudnym do określenia, a to z powodu tatuaży. Gęsto pokrywały jej twarz, ręce (łącznie z palcami), no i nogi – z przodu i z tyłu. Przypomniałem sobie czytane swego czasu ostrzeżenie Europejskiej Agencji Chemikaliów dotyczące tuszy do robienia tatuaży, które informowało, że mogą one zwierać toksyczne substancje przyczyniające się do alergii skórnych, bolesnych blizn oraz długotrwałych podrażnień. Tusz czerwony może zawierać rakotwórczy siarczek rtęci, zielony – trujący arsen lub kobalt, żółty – siarczyn kadmu.
Sprawę badali także naukowcy z Wydziału Zdrowia Publicznego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Znaleźli w używanych przez tatuażystów barwnikach toksyczne metale ciężkie. Ich ilość różniła się w zależności od koloru i producenta tuszu. Kadm, ołów i arsen w większych stężeniach występowały w tuszach kolorowych. No i po prostu zrobiło mi się tej niewiasty z marketu żal. Chciała błysnąć, lecz przegięła i popadła w śmieszność. Strach pomyśleć ile osób zmierza w tym kierunku i ani się spostrzegą, jak przekroczą granicę dobrego smaku, rozsądku.
Czytając o tatuażach dowiedziałem się, że „coraz bardziej popularne staje się wykorzystanie tatuażu do maskowania blizn lub przebarwień skóry, że istnieje również możliwość wykonania tzw. tatuażu „czasowego” np. utrzymującego się około miesiąca, roku czy trzech lat. Wykonywane są one jak zwykłe tatuaże igłą, jednak barwniki po czasie wchłaniają się lub schodzą. Jednakże gdy barwa tatuażu schodzi, a była czarna, istnieje prawdopodobieństwo utworzenia się widocznych blizn.
Doświadczeni tatuażyści odradzają tatuaże tymczasowe. „Tusz tymczasowy nigdy nie jest całkowicie wchłaniany przez skórę. Mogą powstać nieestetyczne i nierównomiernie rozłożone ślady po byłym tatuażu tymczasowym lub występować reakcje uczuleniowe (…) Wystąpienie reakcji alergicznej i podrażnień po tuszach może wystąpić wiele lat po zabiegu. Atrament użyty do wykonania tatuażu po kilkunastu latach potrafi wywołać stan zapalny węzłów chłonnych. Badania pokazały, że w komórkach limfatycznych węzłów może gromadzić się pigment z tatuażu. Składniki barwników mogą ulegać rozkładowi przy wystawieniu na słońce, promieniowanie ultrafioletowe czy laser”.
Na pewno więc alternatywą dla tatuażu tradycyjnego jest tatuaż wykonany z henny, tak chętnie realizowany przez panie na wakacjach. Utrzymuje się on na ciele od 1 do 3 tygodni. Jednak przed wykonaniem należy sprawdzić, czy nie występuje reakcja alergiczna na zawarte w roztworze chemiczne utrwalacze, które w reakcjach skórnych również mogą prowadzić do bliznowacenia.
Kto najczęściej robi sobie tatuaż?
Zapytałem znajomego tatuażystę, z jakiej grupy rekrutują się klienci. „Najczęściej są to osoby przed 25. rokiem życia, kobiety chcą być bardziej seksowne, mężczyźni sprawiać wrażenie macho. Jest też pewna grupa osób, która w ten sposób chce zatrzymać kończącą się młodość, a jak uważają niektórzy, pokryć kompleksy” – odpowiedział tajemniczo.
Na zakończenie jeszcze jedna uwaga: „Tatuażyści odradzają wykonywanie tatuażu w lecie i późną wiosną ze względu na niekorzystne działanie słońca na skórę pokrytą pigmentami. Poza tym pod wpływem wysokiej temperatury w naczyniach krwionośnych przepływ krwi jest lepszy, co może skutkować „rozlaniem się” tatuażu. Dlatego zaleca się, aby przynajmniej miesiąc od wykonania nie wystawiać tatuażu na słońce”.
Z pewnością wielu Czytelników, a bardziej Czytelniczek stwierdzi, że to, co napisałem to trucie starego zgreda. Wszak w krajach zachodnich około kilkunastu procent populacji ma tatuaż, częściej posiadają go mężczyźni i osoby młode, no a my nadal tak chętnie wzorujemy się na Zachodzie. Cóż, każdy ma swój punkt widzenia, swoje poczucie estetyki i rozsądek. Jak zaś wytatuowana osoba będzie wyglądała po latach – sama się przekona. Może być tak, jak na załączonym memie. Dlatego są tacy, co decydują się na jego usunięcie.
Z internetu dowiadujemy się, że każdy zabieg rozpoczyna się od wywiadu lekarskiego i odrzucenia ewentualnych przeciwwskazań. W zasadzie można całkowicie usunąć każdy tatuaż. W likwidacji z pomocą przychodzą teraz różnego rodzaju zabiegi laserowe. Usuwanie barwnika z pomocą lasera CO2 powoduje odparowanie (ablację) tkanki wraz z barwnikiem. Zabieg nie należy do zbyt przyjemnych, jednak trwa stosunkowo krótko (około 20 minut). Tatuaże amatorskie wymagają wykonania średnio 4 zabiegów, ze względu na gorszą jakość oraz płytsze położenie pigmentu. Profesjonalne, o dużej gęstości pigmentu, można całkowicie usunąć po wykonaniu 5-6 zabiegów, a każdy zabieg to jednak spory wydatek…
(map)
Może Cię zainteresować:
Skrzyżowanie w świętochłowickich Piaśnikach. Jak zmieniało się to miejsce?
Może Cię zainteresować: