Opieram się na źródłach

Rozmowa z Dariuszem Jerczyńskim, autorem Historii Narodu Śląskiego

- Większość polskich naukowców twierdzi, że naród śląski nie istnieje. Są też tacy, którzy twierdzą, że jeszcze nie istnieje, ale ma szanse się wykształcić, oddzielić od polskiego. Tymczasem pan swoją książką dowodzi, że naród śląski nie tylko istnieje, ale ma nawet 1000 lat historii…
- Z tym tysiącem lat to przesada. Narody w Europie Środkowej kształtowały się już po średniowieczu, gdzieś pomiędzy XV a XVIII stuleciem. Wtedy to wykształcił się naród polski, czeski czy też ukraiński albo śląski. Polski kronikarz, Długosz, pisząc w XV wieku swoją sławną kronikę, nie ma już wątpliwości, że na zachód od Polaków żyje naród śląski, do tego, jak zapewnia Długosz, Polaków nienawidzący. Nieco późniejszy wybitny humanista europejski Eforyn pisze do swojego przyjaciela Erazma z Rotterdamu „Nie jestem Polakiem! Jestem Ślązakiem!”.

To dowodzi, że naród śląski wykształcał się równocześnie i równolegle z polskim. Zresztą gdyby było inaczej, gdyby Ślązacy czuli się wówczas Polakami, to byłby to istny cud. Nie żyli w państwie polskim, a Polacy kojarzyli się im najczęściej z polskimi wojskami, które napadały, paliły, łupiły Śląsk. Tak więc od XVI wieku można na pewno mówić o rodzącym się narodzie śląskim. A pomocny w tym był fakt, że w średniowieczu istniało niepodległe państwo śląskie.

- W czasie rozbicia dzielnicowego Polski?
- Tak się to w polskiej historii nazywa. Ale śląscy władcy dość szybko zerwali więzy z krakowskim monarchą
i od tego czasu, od XII wieku, przez ponad 700 lat, do wieku XX, historia Polski i Śląska nie miały nic wspólnego. A u nas do połowy XIX wieku nikt, nawet w żartach nie mówił, że jesteśmy Polakami. Ani my nie uważaliśmy się za Polaków, ani Polacy nie uważali nas za swoich rodaków. Zmieniło się to dopiero w XIX wieku. Dlaczego? Piszę o tym w swojej książce.

- Ale czemu my mamy panu wierzyć? Pan jest samoukiem, historykiem-amatorem, tymczasem profesorowie historii, a także szkolni nauczyciele mówią co innego.
- Nikomu nie każę wierzyć. Ja rzeczywiście nie mogę się podeprzeć swoim naukowym autorytetem, dlatego podpieram się czymś znacznie ważniejszym - przypisami. W książce są tysiące odsyłaczy do dawnych dzieł, kronik, innych źródeł. Ja nie fantazjuję, jak było - tylko powołuję się na źródła. Ale jeśli ktoś woli bajki o smoku wawelskim zamiast rzetelnej historii, może lekceważyć źródła i bajdurzyć o powrocie do macierzy.
Marek Bednarek