Pisaliśmy w poprzednich numerach naszej gazety, że szpital pięknieje i staje się coraz nowocześniejszy. Faktycznie, termomodernizacja podniosła estetykę obiektu, a informatyzacja podniosła standardy obsługi pacjentów. Ale to jest tylko jedna strona medalu. Szpital boryka się z problemami finansowymi, których źródło tkwi w złym zarządzaniu, zwłaszcza w latach 2006 - 2010. Kryzysowy moment nadszedł w 2012 roku.
Z powodu starych długów, szpital stanął na krawędzi bankructwa.
Były dwa wyjścia z tej sytuacji. Doprowadzić placówkę do upadku albo ją skutecznie ratować. Miasto zdecydowało się na drugi wariant. Utworzono spółkę Zakład Opieki Zdrowotnej. Miasto wniosło do niej 6,5 mln zł wkładu i przejęło ponad 19 mln zł zobowiązań finansowych, których spłata potrwa aż do 2022 roku.
Sytuacja w polskiej służbie zdrowia - delikatnie mówiąc - nie jest najlepsza i na pewno wywiera ona spory, negatywny wpływ na funkcjonowanie szpitali miejskich i powiatowych.
Niektóre błędy, popełnione w Świętochłowicach w latach 2006 -2010, trudno jednak uzasadnić ogólnym kryzysem.
Smaczku sprawie dodaje fakt, że w tych latach resortowym wiceprezydentem Świętochłowic, odpowiadającym, m.in. za służbę zdrowia, był Rafał Świerk, obecny lider opozycyjnego Ruchu Ślązaków i jeden z prawdopodobnych kandydatów na prezydenta w listopadowych wyborach samorządowych. W 2009 roku, miasto umorzyło szpitalowi 3,7 mln zł długu. To była pochopna decyzja, ponieważ można było odzyskać te pieniądze.
- Gdyby ówczesne władze miasta nie umorzyły pożyczki, moglibyśmy skorzystać z przepisów ustawy o działalności leczniczej. Na jej podstawie, miasto mogło domagać się od skarbu państwa uregulowania należności szpitala. Ale w Świętochłowicach ktoś wyszedł przed szereg i straciliśmy szansę na odzyskanie dla miasta 3,7 mln zł - mówi Agata Ślęzak, skarbnik miasta.
Na tym nie kończy się lista nietrafnych decyzji, których konsekwencje, dla szpitala i jego pacjentów, ciągną się do dziś.
Niedawno popsuł się tomograf. Okazało się, że poprzednie władze szpitala kupiły przestarzały technologicznie sprzęt. Za dwa miliony złotych można było wtedy nabyć tomografy nowszych generacji, ale do Świętochłowic trafiło urządzenie, które schodziło z medycznego rynku. Nie wiadomo, jak ta sytuacja odbije się na wysokości kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Wiadomo, że najwięcej pieniędzy z NFZ trafia tam, gdzie poziom usług medycznych jest najwyższy. Szpital musi sobie poradzić z tą sytuacją.
- Musimy inwestować w infrastrukturę i urządzenia. W ubiegłym roku na zakup nowego sprzętu wydaliśmy 400 tys. zł. Musimy wyremontować oddziały chirurgii i neurologii. Niestety, znaczna część wypracowanego przez nas zysku, zamiast na inwestycje, musi iść na spłatę długów - mówi Dariusz Skłodowski, prezes Zespołu Opieki Zdrowotnej.
Warto podkreślić, że szpital wychodzi na prostą, ale nie dzieje się to kosztem pracowników. W tym roku, pielęgniarki po raz pierwszy od 2007r., dostały podwyżkę.
Szpital nie jest jedyną świętochłowicką spółkĄ, którą przed upadkiem uratowała pomoc miasta.
W styczniu ubiegłego roku, w miejsce Miejskiego Zakładu Budownictwa Mieszkaniowego utworzono spółkę Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Lokalowej. Nie był to jedynie zabieg kosmetyczny. MZMB funkcjonował źle. Brak samodzielności i nadmierna zależność od urzędu miasta, paraliżowały procesy decyzyjne. W efekcie, MZBM wszedł w 2013 rok z bagażem 7 mln zł przeterminowanych należności, a długi lokatorów z tytułu niepłaconych czynszów wyniosły 32 mln zł. Do nowopowstałej spółki MPGL, miasto wniosło 8,2 mln zł wkładu. Zmieniono także system funkcjonowania i zarządzania. Generalnie, MPGL dobrze sobie radzi z zarządzaniem budynkami komunalnymi.
Trzeba się cieszyć, że tak ważne dziedziny życia publicznego, jak ochrona zdrowia i mieszkalnictwo, stanęły w Świętochłowicach na nogi. Szkoda, że musiało się to odbyć kosztem 34 mln zł. Taka jest cena naprawy błędów z przeszłości. Za takie pieniądze można wybudować dwa baseny na Skałce.
Jerzy Filar