Każdego kolekcjonera i pasjonatę zwykle pyta się najpierw jak to się zaczęło...
Od przypadku i zabawnej sytuacji. Będąc kiedyś u mojego kuzyna wylałem kawę na jego klaser ze znaczkami, trzeba było więc je odkupić. Pojechałem zatem na jedną z giełd, gdzie przy okazji sam złapałem do tych magicznych prostokącików bakcyla. To był rok 1994, czas Igrzysk Olimpijskich. Wróciłem stamtąd bogatszy o mnóstwo znaczków pocztowych, które w większości kupiłem już dla siebie. Dodam tylko ciekawostkę, że byłem już wtedy dorosły, tak więc ta pasja obudziła się we mnie dość późno. Może dlatego, zaczynając świadomie, dziś ciągle mi się nie znudziła?
To rzeczywiście ciekawe, ale czy dziś młodzież garnie się do filatelistyki?
Trzeba przyznać że tak, choć wiadomo, że to hobby niszowe. W naszym oddziale funkcjonuje aż siedem kół młodzieżowych, gdzie te młode osoby nie tylko zbierają, ale biorą udział w przeróżnych konkursach. Dla przykładu, co rok organizowany jest Ogólnopolski Młodzieżowy Konkurs Filatelistyczny, temat konkursu co roku inny. Zawsze jest tam nasza delegacja. Co zaś się tyczy garnięcia – różnie to bywa. Niektórzy zaczynają zbierać od dziecka, niektórzy później rezygnują, niektórzy wracają do filatelistyki. Ta pasja przywiązuje, więc jeśli ktoś rzeczywiście daje się jej ponieść – zawsze będzie filatelistą.
Jakie znaczki warto zbierać i skąd je brać? Czy jest w filatelistyce jakiś podział?
Owszem, bo przecież nie wszyscy zbierają wszystko. Z reguły zainteresowania filatelistów oparte są o jakieś wybrane dziedziny. Niektórzy zbierają znaczki o znaczeniu historycznym, inni przyrodnicze, a jeszcze inni np. sportowe. Pamiętajmy też, że filatelistyka to nie tylko znaczki. To również okolicznościowe datowniki, karty pocztowe, całości. Rozpoczynając kolekcjonerstwo warto sobie zawsze zadać najpierw pytanie – co tak naprawdę chcemy zbierać. To zawsze ułatwia działanie i porządkuje temat. Warto też przypomnieć, że ciągle funkcjonują tzw. abonamenty, czyli wydawane raz na kwartał zestawy, które można zakupić, czy to w sklepie filatelistycznym, czy to na poczcie, czy przez Internet. Członkowie koła filatelistycznego mogą je otrzymać bezpośrednio w swoim kole. Funkcjonują ciągle giełdy stacjonarne, jest wiele miejsc w Internecie.
Kiedyś mówiło się, że filatelistyka to nie tylko kolekcjonerstwo, ale i sposób na życie. Niektóre walory stanowią dużą wartość materialną, mówiąc krótko – mają swoją – najczęściej wysoką cenę.
I nadal tak jest. Są takie znaczki, które potrafią kosztować i kilkadziesiąt i kilkaset tysięcy złotych, czy dolarów. Dla przeciętnego zbieracza to oczywiście nieosiągalne, lecz zdarza się, że ktoś wygrzebie z rodzinnych archiwów jakiś stary klaser, w którym może znajdować się kolekcjonerska perełka. W historii takich sytuacji było całkiem sporo. Mimo wszystko dziś to jednak raczej pasja, niż biznes. Jako ciekawostkę powiem, że i mnie zdarzyło się podczas jednej z wystaw trzymać w ręku eksponat o wartości kilkudziesięciu tysięcy zł i był to polski eksponat. Uczucie, trzeba przyznać – bardzo ciekawe. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że ten największy filatelistyczny boom to były lata 60-te i 70-te XX wieku.
Pan zaczął później, lecz jest świętochłowiczaninem, więc z pewnością opowie, jak filatelistyka rozwijała się w naszym mieście?
Pierwsze koło powstało w Świętochłowicach w 1963 roku. Było to koło przyzakładowe przy Hucie Florian. Co ciekawe – jedyne, które przetrwało do dziś. Jego założycielami byli nieżyjący już Władysław Czylok, Józef Kopeć, Wiesław Jawoszek oraz Leon Pukocz. Kół filatelistycznych w Świętochłowicach było kiedyś więcej, pozostałe również działały przy zakładach pracy. Proza życia spowodowała, że wraz z zamknięciem poszczególnych zakładów, działalność kończyły również te koła. Przez te niemal 60 lat działo się jednak wiele, nawet nie sposób o tym wszystkim opowiedzieć w jednym wywiadzie. Dla zainteresowanych udostępniam kronikę tej działalności, napisałem też pracę o historii poczty w Świętochłowicach, ale z perspektywy i okiem filatelisty. Obecnie w naszym oddziale, którego siedziba znajduje się w Chorzowie, zrzeszonych jest 32 członków ze Świętochłowic. Serdecznie zapraszamy kolejnych!
Czym dziś żyje oddział w Chorzowie pod Pana przewodnictwem? Są jakieś szczególne sukcesy?
Oddział stara się skupiać na realizacji zadań statutowych, organizacji pokazów, wystaw, konkursów dla dzieci i młodzieży, ale również spotkań środowiskowych. Takim sukcesem jest na pewno że w naszych strukturach wspiera nas troje projektantów zatrudnionych w Poczcie Polskiej. Jednym z nich jest Adam Kultys - projektant znaczka pocztowego z okazji 100-lecia Powstań Śląskich.
Do naszego Świętochłowickiego koła należą dwie bardzo utalentowane i chyba najlepsze projektantki Poczty Polskiej– Agnieszka Sancewicz i Marzanna Dąbrowska, laureatki licznych konkursów i zdobywczynie wielu nagród. Tak więc poza pasją kolekcjonerską, oddział ma w swoich szeregach także twórców projektów..
Wróćmy do Świętochłowic. Musi pojawić się pytanie o obecność naszego miasta na znaczkach pocztowych. Mamy się czym pochwalić?
Trzeba szczerze przyznać, że niestety nie, choć na pewno miasto na to zasługuje. Dla przykładu – Chorzów gościł w emisji znaczków pocztowych 4 razy. Świętochłowicom w oficjalnym obiegu jeszcze nigdy się to nie udało. Z reguły, aby wnioskować o możliwość emisję takiego znaczka, muszą zbiec się pewne okoliczności. Znaczek musi dotyczyć ważnego wydarzenia, jakiegoś szczególnego jubileuszu, czy wybitnej postaci. Do tego, zgłoszenie takiego wniosku musi odbyć się na 2 lata przed planowaną emisją.
Szkoda, bo przecież takie okoliczności były. To np. 700 lecie miasta, które obchodziliśmy w 2013 roku. Nie było takich planów?
To prawda i nawet taki wniosek był w tej sprawie złożony. Niestety okazało się, że terminy finalnie się nie zgrały i Poczta Polska musiała wniosek odrzucić. Nic jednak straconego na przyszłość. Takie wydarzenia honorowane są w przypadku emisji znaczków pocztowych co 50 lat, więc może będzie jeszcze okazja, aby to nadrobić, choć czy wiemy na pewno, że za 40 lat będziemy jeszcze używać znaczków pocztowych w emisji? Czas pokaże. Trzeba też mieć świadomość, że takich wniosków poczta dostaje co rok kilkaset, a wybiera zaledwie trzydzieści. Jakimś światełkiem może być dla Świętochłowic tematyka obozowa, za kilka lat będzie przecież 80-ta rocznica tego naszego, świętochłowickiego obozu na Zgodzie.
Chyba nie jesteśmy jako miasto filatelistyczną pustynią?
W Świętochłowicach akcenty filatelistyczne oczywiście są. To choćby kartki okolicznościowe, czy datowniki okolicznościowe (datowniki okolicznościowe stosowane są tylko 28 dni). Staramy się o to wnioskować do Poczty z okazji ważnych wydarzeń lub szczególnych uroczystości. Dla przykładu – w ostatnich 5 latach wydaliśmy 16 takich kartek i 13 datowników. Można takie edycje zakupić w sklepie filatelistycznym. Podczas wystawy krajowej w 2013, wprowadzono do obiegu kartkę okolicznościową z wizerunkiem Pawła Waloszka, do kompletu zaprojektowano datownik okolicznościowy oraz wydano znak opłaty ,,Mój znaczek” z wizerunkiem pana Pawła. Taka całość to prawdziwa gratka nie tylko dla filatelistów.
Świętochłowice to również wiele wystaw, które są tu organizowane, jak choćby wystawy w Centrum Kultury Śląskiej, czy ostatnio w Muzeum Powstań Śląskich. Tu szczególnie zapraszam na kolejną wystawę filatelistyczną o tematyce powstańczej, która właśnie trwa. Otwarta została w piątek 28 maja i aż do 22 czerwca będzie można oglądać ją na terenie Muzeum.
Czy w Pana kolekcji znajdują się eksponaty dotyczące Świętochłowic?
Moja kolekcja jest oczywiście ciągle w budowie, a marzeniem moim jest zrobienie kiedyś tematycznej ekspozycji o historii poczty w naszym mieście. W 2012 roku zresztą napisałem o tym pracę w ramach studium filatelistycznego. W tych moich zbiorach znajdują się takie historyczne ciekawostki dotyczące Świętochłowic. To stare stemple nadawcze, karty pocztowe, stemplowane przez świętochłowicką pocztę i po polsku i po niemiecku. To również listy, z których najstarszy, jaki mam do dyspozycji pochodzi z 1853 roku.
Życzymy zatem spełnienia tego marzenia, dziękujemy za możliwość sfotografowania części zbiorów i serdecznie dziękujemy za rozmowę!