Początek tych zabaw sięga roku 999, czasów panowania papieża Sylwestra II. Według proroctw wróżki Sybilli, w roku 1000 miał nastąpić koniec świata. Tak się jednak nie stało, więc uradowani ludzie zaczęli się bawić i świętować, co dało początek dzisiejszym imprezom. W Polsce obrzędy sylwestrowe pojawiły się dopiero na przełomie XIX i XX wieku. Przybyły one z Niemiec. Początkowo świętowały jedynie zamożniejsze warstwy społeczeństwa, które witały nowy rok toastem deserowego Tokaja, polowaniem, strzelaniem z batów na szczęście. Składano życzenia, ucztowano, początkowo w gronie rodziny, a w późniejszych czasach także z przyjaciółmi. Obchody sylwestra stawały się popularne, rozpowszechniły w mniejszych miasteczkach i na wsiach. Popularność spowodowała, że Rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej z 15 listopada 1924 roku 1 stycznia uczyniono dniem wolnym od pracy.
Sylwestrowe zabawy na międzywojennym Śląsku
Ostatni dzień grudnia także przez Ślązaków był obchodzony uroczyście, ale skłaniał również do wspomnień, refleksji i przeprowadzania „rachunku sumienia”. Rano i wieczorem odbywały się w kościele dziękczynne nabożeństwa, tzw. Odprawa. Szczególnie uroczyście obchodzono ostatnie godziny starego roku, czasem starając się upodobnić kolację do wieczerzy wigilijnej, z tym, że nie ograniczała się ona do najbliższej rodziny i nie miała charakteru postnego. Na stołach królowały potrawy mięsne, ale także różne ciasta, no i mocniejsze trunki. W trakcie zabawy odwoływano się do wróżb, by spróbować dowiedzieć się jaki będzie rozpoczynający się rok.
Podobno pierwsze powszechne zabawy sylwestrowe zaczęły się w okresie międzywojennym właśnie na Śląsku. W miarę upływu lat zabawy przenosiły się do różnych lokali, a imprezy organizowały licznie na Górnym Śląsku działające stowarzyszenia, organizacje. W sylwestra przed wojną na Śląsku było się gdzie bawić. Z roku na rok sylwestry stawały się popularniejsze, a w latach międzywojennych zapraszały na nie hotele, mniejsze i większe lokale, a także teatry. Bogatsi bawili się w ekskluzywnych lokalach, a mniej zamożni w miejscach na skromniejszą kieszeń.
W samych tylko Katowicach w połowie lat 30. można było naliczyć 150 restauracji o różnym standardzie. W najdroższych z nich, czyli restauracjach koncertowych, można było bawić się do rana przy muzyce orkiestry. Do najbardziej ekskluzywnych („dla sfer towarzyskich”, jak reklamował go właściciel) należał „Palais Flank” (w Katowicach przy ul. Mickiewicza 22), przyciągając klientelę lustrzaną posadzką na tanecznym parkiecie. Proponował też „muzykę, taniec, humor, niespodzianki, wyborowe potrawy, znakomite napoje”. Do najlepszych lokali zaliczał się hotel „Europejski” (ul. Mariacka 18), oferując klientom wstęp wolny, zastrzegano się jednak, że lepiej dokonać rezerwacji, gdyż miejsc może zabraknąć. W reklamach często można było wyczytać, iż lokal oferował wstęp wolny, ale była to komercyjna praktyka właścicieli, którzy potem wetowali sobie z nawiązką wysokimi cenami dań i (głównie) trunków.
Luksusem nie ustępował „Europejskiemu” hotel „Monopol” przy Dworcowej, a reklama prasowa głosiła: „Restauracja - Bar - Five o’Clock, rendez-vous najlepszego towarzystwa, wieczór sylwestrowy połączony z szeregiem przyjemnych niespodzianek, wykwintna kuchnia, lokal reprezentacyjny”. Wojciech Janota w książce „Katowice między wojnami” pisał: „Główna sala restauracyjno-koncertowa była w kształcie koła i miała szklane sklepienie. (…) Kolisty parkiet do tańca pośrodku pomieszczenia wyłożono wielobarwną mozaiką z drewna egzotycznego” – dodawał.
Uznaniem cieszyła się również restauracja w hotelu „Savoy” przy ulicy Mariackiej, a pobliska „Astoria” przy Mariackiej 1 (przed przyłączeniem do Polski zwana „Cafe Kaiser”, a po II wojnie światowej „Karczma Słupska”) zapraszała na program rewiowy. Wtrąćmy, że ulica Mariacka słynęła wtedy z bardzo wszechstronnego „rozrywkowego” charakteru. Niedaleko była restauracja „Wypoczynek” (przy Św. Jana 10), która zapowiadała, że będzie „wielka zabawa sylwestrowa połączona z niespodziankami - humor - śmiech - tańce”. Zaś „najmilszy lokal rozrywkowy” Dancing Femina (przy ul. Pierackiego, czyli dzisiejszej Staromiejskiej 17-19) tajemniczo oferował niezapomnianą zabawę.
Także inne miasta autonomicznego województwa hucznie świętowały sylwestra, oczywiście na miarę możliwości właścicieli lokali. W Królewskiej Hucie zapraszał na pożegnanie starego i powitanie Nowego Roku „Hotel Polski” przy Wolności nr 27. W programie były m.in.: „tańce do rana przy dwóch doborowych orkiestrach, upominki dla pań i panów, konkursowy taniec z balonikami”. W sali hotelu „Hrabia Reden” (teraz Teatr Rozrywki) zapraszano na „Polski wieczór sylwestrowy”. Z kolei Teatr Domu Ludowego (obecnie Chorzowskie Centrum Kultury) proponował przed balem sylwestrowym rewię.
Łączenie spektaklu teatralnego, czy widowiska rewiowego było w sylwestra popularne i atrakcyjne. Np. w 1929 roku w Katowicach Wielką Rewię Sylwestrową „Hilary nie masz pary”, wystawiał Teatr Polski. „Na rewię tę w 16 obrazach złożą się dwa skecze, pełne „szlagierów“ zagranicznych, „przebojów” mało u nas znanych. Wszystkie obrazy w wykonaniu czołowych sił operowych i dramatycznych. Łaskawy swój współudział przyrzekła również znakomita para baletowa z entuzjazmem witana zawsze na scenie katowickiej, pp. Soboltówna i Wojnar” – zapowiadała przedwojenna prasa.
Gdzie w Sylwestra bawiono się w Świętochłowicach?
Natomiast świętochłowiczanie w okresie międzywojennym bawili się przede wszystkim w wynajmowanych przez różne stowarzyszenia salach. Były więc zabawy w salach np. Fojcika, Duloka, Szastoka, Białasa, Pawlasa, w Domu Związkowym przy obecnej ul. ks. bpa. Kubiny, czy w większych restauracjach Preisnera, Piegzy, Skoluda. W sumie tych było kilkanaście (biorąc obecne granice Świętochłowic). Szczególną popularnością cieszyła się obszerna sala taneczna u Preisnera przy obecnej ulicy Bytomskiej oraz lokal Thomasa w Piaśnikach (powojenna Silesia). Oczywiście zapewniano wyśmienite jedzenie i takież trunki, ale wybierano to, na co kogo było stać.
Lubowano się w zabawach maskowych, często na wyrost zapowiadanymi jako bale. Wtedy można było wykorzystać stare ciuchy, poprzerabiać i poczuć się jak księżniczka z dalekiej Wenecji lub też bogaty hrabia będący właścicielem zakładu. Często na takich imprezach wystarczyła maska na oczy, by stać się nierozpoznawalnym. Zawsze liczyła się fantazja i poczucie humoru. Bywało też, że zabawy poprzedzone były występami teatralnymi, a komedie typu „Biały Murzyn”, „Mąż z grzeczności”, „Łaciata piękność” wprawiały w sylwestrowy nastrój. Popularne były też zabawy urządzane przez Gniazda Sokołów, czy druhów straży pożarnej.
Sylwester w PRL
Zaczynający się po sylwestrze Nowy Rok był dniem, w którym powszechnie składano sobie życzenia. Po wyjściu z kościoła wszyscy pozdrawiali się „Do siego roku!”. Dłuższa forma tych życzeń brzmiała: „Od siego do siego, daj nam Boże doczekać albo takiego, albo lepszego”. Niestety życzenia nie spełniły się, gdyż później nastąpiła wojna, a po niej tak wiele zmieniło się w okresie PRL. Obchodzony z pompą sylwester służył też wtedy marginalizacji świąt Bożego Narodzenia. Rywalizacja obu świąt rozpoczęła się w roku 1949, gdy państwo zaczęło wojować z Kościołem, a Edward Ochab na posiedzeniu kierownictwa partii oświadczył, że partia musi wybić zęby klerowi.
„Dziennik Zachodni” wspominał: „W szarych czasach PRL sylwester był wyjątkowym świętem, które wprowadzało odrobinę kolorów w ponure czasy. Najczęściej organizowano prywatki, ale i zakłady pracy wyprawiały bale noworoczne dla swoich pracowników. Piękne kreacje i dobra zabawa odciągały uwagę od skromnych dekoracji i stołów, na których nie można było liczyć na rarytasy, na jakie pozwalamy sobie dziś.”
Zwyczajowo sylwestry rozpoczynały się około godziny 20.00. Potem balowano do rana: przy radzieckim „szampanie”, wódce (zwykle pół litra na parę), koreczkach z ogórkiem, serem i wędliną. Panie zachwycały sukniami, często zdobytymi po wystaniu w kolejkach lub uszytymi na tę okazję z kupionego (także z trudem) materiału. Panom zazwyczaj wystarczał odświeżony, trochę poszerzony ślubny garnitur. Sale balowe dekorowano balonami, ozdobami z bibuły i anielskim włosem. Na niektórych zabawach był konferansjer, wodzirej, a nawet striptizerka, która tego wieczoru obsługiwała kilka imprez.
„Na Śląsku pełna była każda sala, remiza, wynajęte domy kultury. Hala Parkowa w Katowicach gościła nawet 750 par! Ale zaszczytu dostąpienia tam doznawali jedynie prawdziwi tamtejsi notable. Świetnie bawili się górnicy, hutnicy – na Podbeskidziu odbywało się kilka tysięcy balów sylwestrowych, wszystkie zakładowe domy wczasowe pękały w szwach. Huta Katowice miała swoją halę Baildon. W Katowicach, Zagłębiu, w dawnym Rybnickim Okręgu Węglowym restauracje pękały w szwach.” O północy balujący w domu mogli posłuchać wystąpienia I sekretarza PZPR. Mniej cierpliwi zostawiali to sobie na dzień następny, gdyż wystąpienia towarzysza Gomułki (zwanego Gadułką) były długie. Rozwlekłe przemówienia Gomułki zastąpiły potem krótsze i zręczniej napisane wystąpienia Gierka, które nagrywał zawsze z wyprzedzeniem. Były one łagodne i bez treści, ale znacznie przyjemniejsze od sztywnych i zimnych oracji Gomułki – zauważał w swym „Dzienniku” Stefan Kisielewski.
Dodajmy jeszcze, że przed sylwestrem pojawiały się w sklepach większe dostawy, wszak czekolada, kawa, rodzynki, cytrusy czy kakao były dobrami luksusowymi, za którymi na co dzień stało się w długich kolejkach.
(map)
Może Cię zainteresować:
Sterowiec Zeppelin nad Świętochłowicami
Może Cię zainteresować: