Jak wygląda to targowisko, wiemy wszyscy. Stare zdezelowane budy, z których schodzą kolejne warstwy farb. Fatalny stan nawierzchni, ponure, często śmierdzące moczem miejsce. Już kiedyś były zapowiedzi, że zostanie zlikwidowane, a nowe miało powstać na placu po byłym dworcu PKP. Ostatecznie tak się nie stało, mieszkańcy byli zawiedzeni, podobnie zresztą jak handlarze.
Były prezydent Dawid Kostempski jeszcze w 2013 roku obiecywał mieszkańcom nowe targowisko, powstał nawet specjalny projekt, który pokazywał jak miało wyglądać. W 2014 roku zgodę miastu na wejście na ten teren udzielił jego właściciel - PKP. Niestety skończyło się na obietnicach i na kosztach, które miasto musiało za wykonanie tego projektu ponieść. Dziś jest tam dziki parking.
Tym razem ma być inaczej. Nie ma już obietnic i przepuszczania pieniędzy przez firmy wykonujące wizualizacje, są w zamian rozmowy z przedsiębiorcami. Wszystko w celu znalezienia sposobu, w którym dzięki współpracy publiczno - prywatnej powstałoby nowe targowisko. Nie na wizualizacji, ale w rzeczywistości. Rąbka tajemnicy w tej sprawie chylił dziś prezydent Świętochłowic Daniel Beger.:
Plac obecnego targowiska zasługuje na miano #strachowisko. Dlatego poddaliśmy pod rozwagę jednemu z najemców alternatywne rozwiązanie, na którym mogą skorzystać obie strony – przedsiębiorcy i miasto. Wkrótce usiądziemy do rozmów, by wyłonić ostateczną koncepcję. W konsekwencji w przyszłym roku byłyby wyburzane obecne budy i w końcu zaczniemy realizować sen, a nie wciąż tylko śnić, o rynku świętochłowickim.
Jeśli prezydent słowa dotrzyma, a jak na razie dzieje się tak w każdej z Jego deklaracji, już w przyszłym roku targowisko, czy też strachowisko - jak nazwał je prezydent - przejdzie do historii. Najwyższy czas.